Asekuracyjne wypowiedzi polskiej liderki Pucharu Świata i jej trenera Aleksandra Wierietielnego przed pierwszym olimpijskim występem w Kanadzie znalazły potwierdzenie podczas biegu. "Walczyła dzielnie, choć zdawaliśmy sobie sprawę, że na tym dystansie szanse na medal miała najmniejsze. Tak wynikało z naszych wyliczeń, statystyk i to się sprawdziło" - ocenił szkoleniowiec.

Reklama

Kowalczyk ruszyła na trasę jako 33., za wszystkimi najgroźniejszymi rywalkami. Ubrana w biało-czerwony strój, z czerwoną opaską na włosy zaczęła spokojnie. Na pierwszym pomiarze czasu, po pokonaniu 1,3 km, była piąta, 2,8 s za prowadzącą Charlotte Kallą.

Medalową pozycję 27-letnia biegaczka z Kasiny Wielkiej utrzymywała do ostatniego pomiaru czasu, który był usytuowany 2,7 km przed metą. Do Szwedki traciła co prawda już 17,2, więc marzenia o zwycięstwie prysły, ale wydawało się, że z Estonką Smigun-Vaehi i Norweżką Bjoergen stoczy walkę o brąz.

W końcówce Kowalczyk jednak traciła dystans do najlepszych i uzyskała piąty wynik. Wygrała 22-letnia Kalla, która prowadziła od startu do mety i mogła cieszyć się z pierwszego medalu olimpijskiego.

"To szaleństwo. Nie wierzę, że wygrałam. Przed biegiem nie chciałam spekulować na temat swoich szans. Od startu do mety miałam biec równym, szybkim tempem. Skupiałam się, by realizować przyjętą taktykę i jak widać to się opłaciło" - powiedziała po zawodach Szwedka.

Reklama

Na drugim miejscu prawie 34-letnia Smigun-Vaehi, która w tym sezonie wróciła na trasy po przerwie na ciążę i urodziny dziecka. W 2006 roku w Turynie Estonka zdobyła dwa złote medale. Brąz dla Bjoergen, która przed startem liczyła, że właśnie na tym dystansie sięgnie wreszcie po upragnione olimpijskie złoto. Cztery i osiem lat temu dwukrotnie stanęła na podium, za każdym razem na jego drugim stopniu.

Czołowa trójka poniedziałkowego biegu wybrała zupełnie inny cykl przygotowań do igrzysk w Vancouver niż Kowalczyk. Skupiły się głównie na treningach, rzadko pojawiały się w zawodach Pucharu Świata, a żadna z medalistek nie startowała w morderczym cyklu Tour de Ski, który Polka wygrała.

Reklama

Oprócz Kowalczyk, wystąpiły jeszcze trzy reprezentantki Polski. Najlepiej z nich spisała się Sylwia Jaśkowiec, która uplasowała się na 28. pozycji, ze stratą 1.38,8 do triumfatorki. 39. była Kornelia Marek - strata 2.14,2, a 45. Paulina Maciuszek - 2.23,7.

Ze startu na 10 km zrezygnowała wiceliderka PŚ, Słowenka Petra Majdic, która chciała w ten sposób zachować więcej sił na sprint. Właśnie ta konkurencja jest następna w olimpijskim programie biegaczek. Zawody zaplanowano na środę.

Później Kowalczyk czeka jeszcze bieg łączony na 15 km (2x7,5 km techniką klasyczną i dowolną), sztafeta oraz bieg na 30 km techniką klasyczną.