Za całą sytuację odpowiedzialny jest gen UGT2B17, a raczej jego brak... Według szwedzkich laborantów, tylko sportowcy, którzy nie dostali go z materiałem genetycznym od rodziców, mogą spać spokojnie. "Brak tego genu to jak licencja na oszukiwanie" - mówi "Gazecie Wyborczej" sława walki z dopingiem Don Catlin z pozarządowego Anti Doping Research w Los Angeles.

Reklama

"Gdyby wyniki były prawdziwe, wywróciłyby do góry nogami całą walkę z dopingiem. Podważyłyby cały sens mojej pracy" - mówi endokrynolog prof. Jerzy Smorawiński, wieloletni szef komisji antydopingowej.

Badania naukowców wykazały, że prawdopodobieństwo oszustwa jest największe w przypadku sportowców ze wschodniej Azji, z których aż 65 procent nie posiada genu UGT2B17. Dla porównania - nie posiada go około 10 proc. osób, które naukowcy określili jako grupę szwedzko-kaukaską.