Jest się z czego cieszyć, bo to już trzeci wygrany turniej w karierze dzielnej krakowianki (wcześniej były sukcesy w Sztokholmie i Pattai). Zwycięstwo w Stambule sprawiło, że Radwańska dołączyła do grona tenisowych milionerek. Wprawdzie rachunki prowadzone są w słabo stojących dolarach, a nie w euro, ale nie narzekajmy. Kłopot tylko w tym, czy intensywne ostatnio życie tenisowe nie wpłynie na formę kruchej Agnieszki. Pierwsza rywalka w Paryżu nie powinna jej sprawić większych problemów, druga (prawdopodobnie Francuzka Severine Bremond) też nie, ale w meczu z trzecią (rozstawioną z nr 19 wielką nadzieją gospodarzy Alize Cornet) potrzebne będzie Polsce trochę zdrowia.

Reklama

Nie ma co jednak za bardzo wybiegać w przyszłość, bo w turnieju wielkoszlemowym najtrudniejsze są zawsze pierwsze rundy. "To nie jest tak, że trafiasz na Franka Majeranka i wygrywasz z nim spacerkiem" - mówi prezentujący warszawskie poczucie humoru trener Marty Domachowskiej, Paweł Ostrowski. "W każdym innym turnieju coś takiego się zdarza, ale nie tutaj".

Jego podopieczna wyjdzie na kort dopiero we wtorek. Zmierzy się z jedną z nielicznych matek i mężatek wśród zawodowych tenisistek, reprezentantką Paragwaju Rosanną De Los Rios. Jeśli pokona tę przeszkodę (co według obliczeń Ostrowskiego powinno Domachowskiej zapewnić start na igrzyskach w Pekinie), czeka ją znacznie poważniejsza próba - mecz z niedawną rywalką Radwańskiej, Dementiewą. Cała nadzieja w tym, że Isia solidnie zmęczyła w Stambule Rosjankę i że doradzi koleżance, jak grać z Jeleną, która w 2004 roku grała tu w finale.

Natomiast ubiegłoroczna finalistka Ana Ivanović bez większych problemów (6:2, 7:5) pokonała w niedzielę na korcie centralnym Szwedkę Sofię Arvidsson. Wygląda na to, że Chorwatka jest w bardzo dobrej formie, w czym spora zasługa dawnego reprezentanta Polski Marcina Rozpędskiego. Jest od pewnego czasu sparingpartnerem Any - tak dobrym, że tenisistka specjalnie ściągnęła go do Paryża ze Stanów Zjednoczonych, gdzie Polak pełni funkcję dyrektora znanego ośrodka Lakes Country Club w Palm Desert w Kalifornii.

Reklama

Oglądałem w niedzielę rano trening Ivanović. Rozpędski, mimo 32 lat na karku, biegał z rogu na róg kortu niczym młodzieniaszek. Wszyscy mówią, że tym ją ujął. A czym ona jego? "Nie jest skąpa jak wiele tenisowych gwiazd" - twierdzi Polak. "Dobrze płaci. Wie, że mam rodzinę (żonę i dwóch synów – przyp. red.) i co miesiąc sporo rachunków do zapłacenia".