Na co stać mistrzów świata w mistrzostwach Europy?

ANDREA PIRLO: Na zwycięstwo. Jakieś trudniejsze pytania...?

Przecież trafiliście do grupy śmierci z Francją, Holandią i Rumunią.

Fakt, losowanie mogło być nieco lepsze. Nie zapominajcie jednak, że to Włosi od dwóch lat są najlepszą drużyną globu. Naszym celem nie jest wyjście z grupy, ale triumf w finale! Nie musimy się nikogo bać. Niech inni czują przed nami respekt.

Reklama

To pojęcię jest chyba obce trenerowi Francuzów?

Reklama

Raymond Domenech znajduje dziką przyjemność w notorycznym obrażaniu nas. Od zapomnianych już meczów młodzieżówek, po minione eliminacje. Nie wystarczyła mu lekcja udzielona w Berlinie, więc kolejną dostanie już niedługo w Szwajcarii. Szczerze mówiąc, to mamy już dosyć rewelacji jakimi ten pan dzieli się z francuskimi mediami.

Francuz mówi o włoskiej reprezentacji – „żelusie”, „mamisynki”, „wymuszacze karnych” czy „nudziarze uznający tylko catenaccio”...

Reklama

Ja się tym nie przejmuję. Nawet pianki do włosów nie używam. No i nie przewracam się celowo. Koledzy z kadry chyba też nie mają problemów z tego typu opiniami. Przyznaję - nie gramy ultraofensywnie. Nie jesteśmy Brazylią, ale mamy swój wypracowany, rozpoznawalny styl. Przynosi sukcesy, więc nie ma sensu go zmieniać.

Po mundialu w plebiscycie „France Football” zajął pan piąte miejsce. Rok później wygraliście z Milanem Champions League i Klubowe Mistrzostwa Świata, a pana sklasyfikowano dopiero na 9. miejscu. Sprawiedliwie?

Nie przywiązuję wagi do nagród, które przyznają dziennikarze albo trenerzy. W miarę sprawiedliwe są tylko te przyznawane w wyniku głosowania piłkarzy. Czasami mam już dosyć tych pytań o „Złotą Piłkę” – dlaczego inni tak, a ja nie?! Uważam, że w dwóch ostatnich edycjach powinienem być w pierwszej trójce.

Decydujący karny w finale mistrzostw Europy. Podchodzi pan?

Pewnie! Mogę go wykonać nawet z zamkniętymi oczami. Wygrana seria jedenastek z Francuzami wreszcie pozbawiła nas kompleksu karnych. Mieliśmy z nimi problemy od przegranego finału z Brazylijczykami na mistrzostwach świata w USA, potem na kolejnym mundialu odpadliśmy po karnych w ćwierćfinale z Francuzami. Doszło do tego, że telewizja RAI zrobiła specjalny materiał pod tytułem „Przeklęte karne”. Jak się okazało pomogło. Mam nadzieję, że rozczarowania z poprzedniego wieku minęły na zawsze. Karne na Euro będą naszą mocną stroną. Jesteśmy już zahartowani.

Pan zahartowany jest chyba już od dzieciństwa. Podobno chętnie pomagał pan ojcu w ciężkiej pracy w fabryce?

Zdarzało się, że spędzałem tam całe dnie. Ojciec jest właścicielem jednego z największych zakładów wyrobów metalowych w Lombardii. Harówka nie jest mi obca. Mimo że w domu nigdy niczego nie brakowało, a rodzice dziś są bardzo zamożnymi ludźmi, to od roboty nie migałem się i nie migam nigdy. Lubię wpadać w rodzinne strony, a że z Mediolanu jest tylko pół godziny drogi, robię to całkiem często. Odwiedzam wtedy także fabrykę i siłuję się z robotnikami na imadle (śmiech).

Tam się pan nauczył precyzji?

Raczej wytrwałości i obowiązkowości, ale czemu was to tak interesuje?

Bo chcemy poznać pańską recetę na tak fenomenalne, wykonywanie rzutów wolnych.

He, he...Standardowe pytanie od dziennikarzy zza granicy. Koledzy z Milanu mówią, że moje wolne są a'la „winda”. Uderzam piłkę trzema środkowymi palcami, więc kręci się niczym zawór. Najpierw dostaje rotacji wznoszącej, aby po chwili, nagle bardzo szybko opaść. Ale ja tego nie wymyśliłem. Ściągnąłem od Juninho Pernambucano. Moim zdaniem największego geniusza rzutów wolnych w historii. Strzały z dystansu od zawsze były moim ulubionym elementem piłki. Kiedy byłem mały ustawiałem kanapę w patio za domem. Otwierałem okno na oścież i starałem się tak kopnąć piłkę, aby wpadła do mojego pokoju. Nie zawsze się wychodziło tak jak chciałem, więc za zbitą szybę ojciec potrącał mi z kieszonkowego. Do perfekcji doszedłem dopiero po wspólnych treningach z Roberto Baggio w Brescii.

Kim był dla pana Baggio?

Idolem, niedoścignionym wzorem. W Brescii za czasów Carlo Mazzone, mimo trzydziestu kilku lat, był najważniejszą postacią drużyny. Trener przestawił mnie z pozycji napastnika na defensywnego pomocnika, tylko po to, żeby Robby mógł być rozgrywającym. Miał swobodę, a my wszyscy go ubezpieczaliśmy. To była niesamowita drużyna, taka mieszanka lokalnych gwiazd jak Luca Toni, Emanuele Filippini, Roberto Guana z doświadczonymi - Robbim, Dario Huebnerem i waszym Markiem Koźmińskim.

Kojarzy pan innych polskich piłkarzy?

Boruc, Lewandowski. O tym drugim szukałem nawet informacji w internecie.

Ciekawe...

Utkwił mi w pamięci po naszych meczach z Szachtarem Donieck w Lidze Mistrzów. Grał bardzo twardo, nieustępliwie, ciężko było sobie z nim poradzić. Ma wschodniobrzmiące nazwisko, więc myślałem, że jest Ukraińcem lub Rosjaninem. Coś mi jednak nie pasowało. Za każdym razem jak graliśmy z Ukrainą, na mudnialu i dwukrotnie w eliminacjach do Euro, nie było go w składzie. W końcu wklepałem „Lewandowski” w Wikipedię i przeczytałem, że jest Polakiem.

Kupiłby pan Boruca do Milanu?

Gdybym decydował o transferach to na pewno rozpatrzyłbym jego kandydaturę. Znakomicie bronił przeciwko nam zwłaszcza tutaj, na San Siro. Pamiętajcie jednak, że mamy dwóch bardzo dobrych bramkarzy - Kalaca i Didę. Nie są ułomkami i znają sie na swoim fachu.

Polak jest jednak w życiowej formie

To prawda. Ciekawe jak się zaprezentuje na Euro? Jeśli trafiłby do Milanu na pewno byłby wzmocnieniem. Zdecydowanie należy do czołówki najlepszych bramkarzy Europy.

Polska zmierzy się w grupie z Niemcami, Austrią i Chorwacją. Mamy szanse na ćwierćfinał?

Nie przepadam za Niemcami, a poza tym to jeden z faworytów, więc życzę wam, żebyście z Chorwatami odesłali ich do domu. Polska byłaby wymarzonym przeciwnikiem w finale (śmiech).

Pan jest w niej już dobrych kilku lat. Z Milanem zdobyliście wszystko, od Ligi Mistrzów, scudetto, po Puchar Interkontynentalny. Motywacja powoli się ulatnia?

W karierze zdobyłem praktycznie wszystko, oprócz mistrzostwa Europy. Jeśli się uda będę mógł powiedzieć z ręką na sercu, że przed trzydziestką osiągnąłem w futbolu maksimum. Kolejnym wyzwaniem będzie transfer za granicę. Jestem w Milanie już ponad 7 lat, więc jak się pojawi ciekawa propozycja to na pewno ją przemyślę.

Na przykład z Anglii?

Może być, to super liga. Poradziłbym sobie na pewno

W Serie A debiutował pan w sezonie 1994/1995, w wieku 16 lat i 2 dni!. To trzeci wynik w historii po słynnych - Amadeo Amadei i Gianni Riverze.

Trenerzy nigdy nie bali się mnie wystawiać w pierwszym składzie. I w klubie, i reprezentacjach młodzieżowych. Od U-15 po U-21 wystąpiłem w ponad siedemdziesięciu meczach. W tej klasyfikacji już chyba nikt nie jest ode mnie lepszy. Prawie 4 lata byłem kapitanem wszystkich juniorskich kadr. To świadczy o olbrzymim zaufaniu ze strony szkoleniowców. Nigdy im nie odmawiałem. Uważałem że do pierwszej reprezentacji każdy powinien być solidnie przygotowany. Ja brałem udział w młodzieżowych mistrzostwach Europy i igrzyskach olimpijskich. To są duże imprezy, więc na ich młody piłkarz oswaja się z presją.

Był pan na olimpiadach w Sydney, Atenach, teraz czas na Pekin.

Zapomniałem, że w gablocie z trofeami jest jeszcze miejsce na złoty medal olimpijski. W Grecji zdobyliśmy brąz, a ja grałem jako jeden z trzech starszych piłkarzy. W Pekinie już jednak nie dam rady wystąpić. Nie ma takiej potrzeby. Mamy zdolną młodzież, a poza tym nie zapowiada się, żebyśmy odpadli z Euro już w pierwszej rundzie, jak to miało miejsce w Portugalii 4 lata temu.

Kto z tych młodych może być wkrótce nowym Andreą Pirlo?

Luca Cigarini z Parmy. Z przyjemnością patrzę na jego grę. Przypomina mnie posturą, ale także zachowaniem na boisku. Chyba się na mnie wzoruje, bo nawet rzuty wolne próbuje strzelać podobnie. Może być liderem reprezentacji na długie lata. Ma zadatki na wielkiego przywódcę.

Jeśmy trochę zaskoczeni pana otwartością. W Włoszech mówią o panu milczek czasem nudziarz. Marcello Lippi stwierdził kiedyś, że „Pirlo to milczący lider, który przemawia stopami”.

I to powiedzenie pasuje mi najbardziej. Od błyszczenia przed kamerami są inni – w Milanie Pippo Inzaghi i Brazylijczycy. Nie przepadam za widokiem dziennikarzy z wycelowanymi mikrofonami lub dyktafonami, a wam mówię więcej niż za zwyczaj, bo mam jakiś taki sentyment do Polski. Jestem osobą wyciszoną, skromną i bardzo spokojną, dlatego domyślam się, że wywiady ze mną nie są mega interesujące. Ale fajnie jest czasem przeczytać jakiś tekst na mój temat. Najlepsze są przydomki jakie nadają mi dziennikarze – „Trilly Dzwoneczek” lub „Pirlo da Vinci”. Ten pierwszy to dlatego, że moją ulubioną bajką z dzieciństwa był „Piotruś Pan”. Wyciągnęli to od moich rodziców (śmiech).

Pierwsze niepiłkarskie skojarzenia z hasłem: Polska

Oczywiście Papa Wojtyla. A w dalszej kolejności panie zajmujące się porządkiem w domu. Pracuje ich sporo w Brescii i okolicach. Dokładnie nie pamiętam, ale kiedyś jedna chyba pracowała u nas w domu lub fabryce taty. Wielu moich znajomych wciąż korzysta z ich usług. Są bardzo pracowite i dokładne, a we Włoszech nie wszędzie te cechy są popularne.