W ciągu kilku minut w otaczającym hotel parku zaroiło się od strażaków w pełnym wyposażeniu ratowniczym. Część z nich wkroczyła do ośrodka, sprawdzając po kolei pomieszczenia.

"To był tylko fałszywy alarm. Jeden z czujników przeciwpożarowych wykrył dym i włączyła się sygnalizacja alarmowa. Na pewno całego tego zamieszania nie spowodował żaden z polskich reprezentantów" - uspokajał gapiów i dziennikarzy Roman Paschek, pracownik techniczny hotelu.

Reklama

Sprawdzający hotel krok po kroku strażacy zmącili spokój kadrowiczów, którzy po meczu z Macedonią dostali od sztabu szkoleniowego dzień wolny od zajęć. Trwające ponad godzinę zamieszanie zeszło na dalszy plan, kiedy trener Leo Beenhakker podał nazwiska trzech zawodników, którzy nie pojadą na mistrzostwa Europy. Kiedy rozpoczynała się konferencja prasowa selekcjonera, ratownicy akurat chowali sprzęt i opuszczali siedzibę polskiej reprezentacji.

"Widzicie, mówiłem, że to niepotrzebne zamieszanie. Ewakuacja gości hotelowych nie była konieczna" - śmiał się Paschek.