Amerykanin zapewnia, że nie pęka przed Adamkiem. Twierdzi, że choć bardzo szanuje swojego rywala, to wie o nim wszystko i postara się to wykorzystać. "Każdy się odgraża, Ameryka to wolny kraj, zobaczymy, co się stanie w ringu" - odpowiada Ziggy Rozalsky, menedżer Adamka.

Reklama

Ta walka będzie miała tylko jednego faworyta i będzie nim Adamek. Jest lepszym i bardziej utytułowanym bokserem, jest o trzy lata młodszy, ma też lepsze warunki fizyczne - wzrost i zasięg ramion. Po stronie naszego pięściarza będzie też publiczność w Prudential Center w Newark. Co prawda urodzony w Wirginii Zachodniej, a wychowany w Kanadzie Gunn obecnie również mieszka w stanie New Jersey, ale Polacy - tak jak podczas wcześniejszych walk Adamka w tej hali - będą stanowili zdecydowaną większość na trybunach.

"Menedżerowie Gunna do tej pory sprzedali 3,5 tys. biletów, a my 10 tys. Podział zysków z walki jest jasny: Tomek bierze wszystko, a Gunn dostaje tylko 30 tys. dol." - chwali się Rozalsky. "Wejściówki sprzedają się lepiej, niż myśleliśmy, Tomek będzie miał więcej pieniędzy niż diabeł gwoździ. Nie wiem, co on z nimi zrobi" - śmieje się menedżer.

Trzydziestopięcioletni Gunn w zawodowej karierze bokserskiej stoczył 26 walk, z których 21 wygrał (w tym 18 przez nokaut), trzy przegrał, jedną zremisował, a jedna została uznana za nieodbytą. Ma groźny przydomek „The Celtic Warrior” i zdobył kilka tytułów, ale tylko takich o drugorzędnym znaczeniu. Swoją jedyną jak do tej pory walkę o pas którejś z najbardziej prestiżowych organizacji (WBO) stoczył ponad dwa lata temu, jednak przegrał już w pierwszej rundzie przez TKO z Brytyjczykiem Enzo Macciarinellim. Amerykanin kwestionował werdykt sędziego ringowego, który odesłał go do narożnika już w drugiej minucie i trzydziestej piątej sekundzie, ale miał wtedy zupełnie rozbity nos i był niemiłosiernie obijany przez rywala.

Reklama

Gunn to w ogóle pechowiec. Niewiele brakowało, a jego kariera bokserska zakończyłaby się już dawno temu, po tym jak Bobby spadł z drabiny podczas malowania domu i pogruchotał sobie kostkę. Do pełnej dyspozycji dochodził przez rok. „Celtycki Wojownik” ma jednak wielkie serce. Kiedyś przeznaczył część gaży za jedną ze swoich walk na pomoc dla będącego w kłopotach dawnego mistrza Irana Barkleya, który kiedyś uczynił go swoim sparingpartnerem.

Wcześniej mówiło się o tym, że Adamek skrzyżuje rękawice z bokserem o znacznie bardziej znanym nazwisku niż Gunn. Najpierw miał to być Bernard „Kat” Hopkins, potem Roy Jones Junior, a nawet Evander Holyfield. Rozważano też kandydatury Marko Hucka, Enada Liciny i Steve’a Cunninghama, wcześniejszego pogromcy Krzysztofa Włodarczyka, którego Adamek w grudniu ubiegłego roku pozbawił mistrzowskiego pasa.

Najbardziej zaawansowane były rozmowy z Hopkinsem, ale menedżerowie „Kata” złożyli polskiemu mistrzowi niesatysfakcjonującą go propozycję podziału zysków z walki i negocjacje upadły.Nie na długo. Coraz więcej wskazuje na to, że na początku przyszłego roku walka dojdzie do skutku. "Trwają negocjacje w tej sprawie" - przyznał Adamek, jednak Rozalsky dodaje: "Jak znowu zaproponują nam jakieś chore warunki, to pójdziemy swoją drogą. My wiemy, jak zarabiać pieniądze. W razie czego Tomek może walczyć z Gołotą. Andrzej trenuje w Kolorado, dziś nawet dzwonił do mnie i mówił: dawaj mi Adamka!"

Na razie jednak głowę „Górala” zaprząta jednak tylko Gunn. "Wszystko jest na dobrej drodze, Andrzej Gmitruk to stary profesjonalista i wie, co robi" - zapewnia Rozalsky.