I to wszystko w czasach, gdy największe gwiazdy światowego pływania wdzieją się do czołówki właśnie w wieku juniorskim. Prostym przykładem jest Michael Phelps, który już jako 15-latek bił rekordy świata, a jego kolega z reprezentacji Aaron Peirsol na igrzyskach w Sydney, mając zaledwie 16 lat, zaskoczył wszystkich, zdobywając srebrny medal.

Reklama

Jest więc nadzieja, że może i w polskiej reprezentacji błyśnie jakaś wschodząca gwiazda. Niespodziankę może sprawić Radosław Kawęcki lub któraś z zadziwiających na mistrzostwach Polski dziewcząt, których średnia wieku wynosi zaledwie 17 lat. Mirella Olczak (rocznik 1993) już dziś przez ekspertów nazywana jest następczynią Otylii Jędrzejczak. Trzeba jednak podkreślić, że dla juniorów już awans do półfinału będzie życiowym sukcesem.

>>>Świat nam odpływa i trzeba go gonić

Największą nadzieją na medal i niekwestionowanym liderem kadry jest Paweł Korzeniowski, mistrz świata z 2005 roku z Montrealu. Na swoim koronnym dystansie 200 m stylem motylkowym na światowych listach zajmuje 6. miejsce i o medal będzie walczył m.in. z Phelpsem. Co ciekawe, swój najlepszy tegoroczny wynik świata Korzeniowski uzyskał... bez żadnej rozgrzewki. Zawodnik nie został poinformowany o zmianie godziny startu i do basenu wskoczył niemal z marszu.

Reklama

Innym kandydatem do niespodzianki może być Mateusz Matczak, który na Uniwersjadzie w Belgradzie zdobył złoty medal na 400 m zmiennym i obecnie ma 5. czas na świecie. Trzecią i niestety ostatnią szansą na krążek jest męska sztafeta 4 x 100 m dowolnym. Polscy sprinterzy trenowani przez Bartosza Kizierowskiego zajmują obecnie 6. miejsce na światowych listach i mogą okazać się czarnym koniem wśród naszpikowanych gwiazdami pływackiego sprintu ekipami innych państw.

Największą stratą jest oczywiście brak Otylii Jędrzejczak, która wzięła urlop od pływania. Niektórzy nawet mówią, że to urlop ostateczny, a mistrzyni olimpijska na basenie pojawiać się będzie już tylko w celach relaksacyjnych. Innym nieobecnym w polskiej ekipie jest Mateusz Sawrymowicz, którego tuż przed mistrzostwami Polski w Ostrowcu Św. dopadła mononukleoza. I wreszcie trzeci to Przemysław Stańczyk, który nie trafił z formą - w Ostrowcu nie udało mu się wypłynąć minimum na MŚ, a kilka tygodni później na Uniwersjadzie zdobył dwa złote medale (1500 i 400 m dowolnym) oraz jeden brązowy. W rankingach na 1500 metrów Stańczyk ma trzeci czas na świecie i gdyby startował w Rzymie, miałby duże szanse na medal. Gdyby...

Eksperci spodziewają się, że rzymskie mistrzostwa będą najlepszymi w historii. Kosmiczna technologia, która wkroczyła do pływania, spowodowała, że prawdopodobnie, by zdobyć złoty medal w jakiejkolwiek konkurencji, trzeba będzie pobić rekord świata. Grad najlepszych wyników padł już podczas krajowych kwalifikacji, a pływacy przecież nie pokazali tam szczytu swoich możliwości. Zwłaszcza francuscy sprinterzy łamią wszelkie bariery. Ich niesamowite, a zarazem kontrowersyjne wyniki - FINA nie chciała zatwierdzić strojów, w jakich pływali Francuzi - na 50 i 100 m dowolnym odbiły się szerokim echem w pływackim świecie.

Reklama

Wszyscy czekają oczywiście na straty Phelpsa. Tymczasem „nadczłowiek” nie jest już tak pewny siebie jak na początku sezonu. Zapowiadał, że wygra 100 m kraulem, tymczasem przestraszył się notujących niesamowite czasy Francuzów i wycofał się z tego startu. Zrezygnował też ze 100 m grzbietem, ponieważ kilka razy w tym sezonie musiał oglądać plecy rywali. Co prawda Amerykanin w kwalifikacjach pobił rekord świata na 100 m motylkowym (50.22), ale niesamowitego osiągnięcia z igrzysk w Pekinie (8 złotych medali) nie ma szans poprawić. W Rzymie wystartuje tylko w sześciu konkurencjach, przy czym nie we wszystkich będzie faworytem. Francuska sztafeta 4 x 100 dowolnym jest poza zasięgiem.

Mimo że zawody niemal na pewno przejdą do historii, nikt nie wie, czy wyniki z mistrzostw będą miały jakiekolwiek znaczenie. Dziewięćdziesiąt procent zawodników będzie startowało w strojach, które najprawdopodobniej zostaną zakazane po rzymskiej imprezie. Co stanie się z wynikami, tego nikt nie wie. Jeżeli stroje zostaną zabronione, a wyniki pozostaną niezmienione, poprawienie ich będzie piekielnie trudne. Coraz więcej sportowców coraz głośniej mówi, że FINA straciła kontrolę nad technologią, a zawodnicy zostali zepchnięci na drugi plan. Coraz więcej osób chce to zmienić. Rzymskie mistrzostwa mogą więc być pierwszymi i zarazem ostatnimi kosmicznymi zawodami.