To był prawdziwy horror dla kibiców z Bełchatowa. Najsłabszy zespół w grupie C wygrał pewnie pierwszego seta. Wynik 25:20 zaskoczył chyba nawet ich samych. Ale taki obrót sprawy podziałał na Polaków jak płachta na byka. Zawodnicy Skry prowadzeni przez grającego znakomicie Mariusza Wlazłego szybko doprowadzili do remisu, wygrywając drugą partię również pięcioma punktami.

Reklama

Trzeci set był niesamowicie wyrównany. Oba zespoły walczyły o punkty, jak o życie. I po wyrównanej walce gospodarze musieli przełknąć gorycz porażki. Ale w kolejnych partiach pokazali charakter, jak na mistrzów Polski przystało. W czwartym secie szybko wywalczyli sobie kilkupunktową przewagę i przy zejściu na drugą przerwę techniczną prowadzili 16:12. Wygrali tę odsłonę 25:19 i poszli za ciosem, rozstrzygając na swoją korzyść także tie-break. Wynik 15:11 dał gospodarzom zwycięstwo 3:2.

Po ostatnim gwizdku sędziego siatkarze Skry szaleli ze szczęścia. Choć ten mecz kosztował ich mnóstwo sił, odnieśli kolejne cenne zwycięstwo.

Skra Bełchatów - HotVolleys Wiedeń 3:2 (20:25, 25:20, 28:30, 25:19, 15:11)
Skra: Dobrowolski, Stelmach, Gruszka, Heikkinen, Iwanow, Wlazły oraz Ignaczak (libero), Neroj, Chadała, Lewis
HotVolleys: Bergmann, Ricardo, Keir, Ilić, Antunović, Kmet oraz Krőger (libero), Jacobsen, Reiser

Reklama