Płyny trzeba uzupełniać

Sportowcy ciężko trenują, aby dojść do odpowiedniej formy. W tym czasie ich organizmy tracą spore ilości płynów, które należy uzupełniać. Dlatego piją dużo wody i soków. Ale czasem muszą łyknąć coś mocniejszego. Przykładów daleko szukać nie trzeba. Kilka tygodni temu Legia Warszawa zrezygnowała z jednego ze swoich Brazylijczyków. Elton zamiast zdobywać bramki na boisku, częściej strzelał sobie kilka głębszych w barach. Co gorsze, wsiadał za kierownicę i jeździł po pijaku. Gdy za pierwszym razem złapała go policja, jeszcze mu się upiekło, ale po kolejnym takim wyskoku został wyrzucony z klubu.

Legia może mówić o dużym pechu, bo Elton to niejedyny Brazylijczyk, który w tym klubie miał kłopoty z alkoholem. Pierwszym był Giuliano. Kilka sezonów temu prawy pomocnik był ulubieńcem kibiców ze stolicy. Słynął ze wspaniałych rajdów, które czasami nie kończyły się na boisku, a dopiero w izbie wytrzeźwień.

Reklama

"Kowal" był dobry nawet na gazie

Jednak nie ma się co dziwić piłkarzom z kraju kawy. W końcu mieli z kogo brać przykład. W Legii w przeszłości dużo lepsi i o wiele sławniejsi od nich piłkarze nie wylewali za kołnierz. Nawet sam Kazimierz Deyna (na zdjęciu z lewej) lubił zaglądać do kieliszka. Jednak jemu alkohol w zrobieniu kariery nie przeszkodził. Inaczej było w przypadku Wojciecha Kowalczyka. Jeden z największych talentów przez odwiedzanie barów zmarnował swoje szanse. Były napastnik Legii w swojej książce wprost opisuje, jak na zgrupowaniach i różnych spotkaniach piłkarze wlewali w siebie morze alkoholu. Czasem nawet pod okiem trenerów, albo i razem z nimi. Były trener reprezentacji, a obecnie poseł, Janusz Wójcik twierdził, że Kowalczyk nawet prosto po wyjściu z baru jest lepszy od innych piłkarzy. Może mówił tak, bo sam też nigdy nie odmawia. Ostatnio było o nim głośno, jak pod wpływem alkoholu jechał samochodem po torach tramwajowych w centrum Warszawy.

Bez wątpienia najsłynniejszym polskim piłkarzem, który lubił sobie łyknąć, był Ernest Pol. Kiedyś przed meczem z Legią do szpitala w Zabrzu został wezwany trener Górnika. Szkoleniowiec musiał potwierdzić, że ten zamroczony człowiek to rzeczywiście wielki piłkarz. Pol tak się upił poprzedniego dnia, że usnął w zaspie śnieżnej. Miał poodmrażane nogi. Występ w meczu z warszawską drużyną nie wchodził w grę. Ale piłkarz uciekł ze szpitala i strzelił Legii cztery bramki w wygranym 5:1 spotkaniu. Po meczu podbiegł do trenera i krzyknął "Pol pijo, ale Pol gro". Pociąg do trunków nie miał wpływu na jego formę strzelecką. W karierze zdobył 186 bramek na pierwszoligowych boiskach. Ale słabość do alkoholu to nie tylko cecha naszych piłkarzy.

Reklama

Za granicą też piją...

Historia zna wiele przypadków zagranicznych zawodników, którzy lubili się napić. Najsłynniejszym był oczywiście George Best. Napastnik Manchesteru United zasłynął z hucznych libacji. Choć coraz mniej osób pamięta, że zdobył Puchar Europy w 1968 r. W tym samym roku dostał prestiżową nagrodę - "Złotą Piłkę" magazynu "France Football". Gdy miał 22 lata, został najmłodszym królem strzelców ligi angielskiej. Ale ze szczytu stoczył się na samo dno. Kiedyś przyszedł wstawiony na trening Manchesteru. Trener powiedział, że wygląda, jakby wypił całą butelkę whisky. "O nie trenerze, myli się pan" - odpowiedział Irlandczyk. "Wypiłem dwie butelki whisky". Jednak za swój nałóg zapłacił najwyższą cenę. Zmarł w zeszłym roku po kolejnym przeszczepie wątroby.

Swoją przygodę z futbolem przez alkohol marnie zakończył też inny brytyjski futbolista Paul Gascoigne (na zdjęciu z prawej). "Gazza" był bohaterem prasy brukowej. Paparazzi praktycznie co weekend robili mu zdjęcia, gdy na gazie wszczynał awantury.

Fińscy skoczkowie lubią zaglądać do kieliszka

Reklama

Ale miłość do mocnych trunków to nie tylko specjalność piłkarzy. Gustują w nich również skoczkowie narciarscy. Tu przodują Finowie. Legendarny Matti Nykaenen równie często wskakiwał na podium, jak i do knajp. Przez to zmarnował swoją karierę. Teraz w fińskiej drużynie skoczków ma naśladowców. Matti Hautamaeki i Janne Ahonen nie tylko razem trenują na skoczni, ale równie często ćwiczą wspólnie w knajpach sporty butelkowe. Nawet do czwartej nad ranem.

Gorzej miał norweski skoczek Lars Bystoel. Mistrzowi olimpijskiemu w wycieczkach do pubów nie towarzyszył żaden z kumpli z reprezentacji. Kiedyś, gdy wracał samotnie z popijawy, wpadł w porcie do doku... Od tego momentu stał się abstynentem.

Alkoholowi stanowcze "nie" powiedział również Mateusz Rutkowski. Skoczek, kreowany jakiś czas temu na następcę Adama Małysza, po pierwszych sukcesach poszedł w takie "tango", że do tej pory nie odzyskał formy. Jednak nie skreślajmy go jeszcze. Szwajcar Simon Ammann w ubiegłym sezonie bardziej interesował się imprezami niż skakaniem, mimo to jest liderem Pucharu Świata. Może i Polak odniesie jeszcze jakieś sukcesy.



Trener siatkarzy wyrzucił balangowiczów

Choćby tak jak w tym roku nasi siatkarze. Wcześniej zawsze zawodzili. Może dlatego, że polscy trenerzy przymykali oko na picie i nocne wypady zawodników podczas zgrupowań kadry. Od kiedy w reprezentacji rządzi Argentyńczyk Raul Lozano - zwyczaje się zmieniły. Za takie wyskoki są surowe kary. Gdy Krzysztof Ignaczak, Łukasz Kadziewicz (na zdjęciu z lewej) i Andrzej Stelmach raz się zapomnieli, to od razu wylecieli z drużyny. Lozano Kadziewiczowi wybaczył, ale do Ignaczaka stracił zaufanie i nie zabrał go na mistrzostwa świata do Japonii.

Nasi siatkarze kroczyli tam od zwycięstwa do zwycięstwa. Jednak swoje wygrane mogli świętować tylko wodą i sokami. Dopiero po zwycięstwie w meczu z Serbami Lozano oficjalnie pozwolił wypić każdemu ze swoich podopiecznych po jednym piwie. Zresztą sam za nie zapłacił. Znany z żelaznej dyscypliny szkoleniowiec swoje zasady złamał po finałowym meczu z Brazylią. Wtedy dał zgodę na świętowanie i jego zawodnicy mogli bez żadnych obaw balować do upadłego.

Zaciągają się nawet przed zawodami

Sportowcy jednak nie tylko piją, ale też palą. Papierosy. Wśród piłkarzy moda na palenie jest równie stara, jak sam futbol. Spośród największych piłkarzy wielu było namiętnymi palaczami. Palili Michel Platini, Diego Maradona i Zinedine Zidane. Palił Johann Cruyff. Holender wypalał dziennie 20 papierosów, ale po operacji wszczepienia bypassów musiał rzucić nałóg na rzecz lizaków. Wziął nawet udział w kampanii antynikotynowej. W encyklopedycznej notce poświęconej słynnemu piłkarzowi Socratesowi znalazła się wzmianka o zamiłowaniu Brazylijczyka do palenia, w czym zupełnie nie przeszkadzało mu to, że... był lekarzem.

Palenie wychodzi na zdrowie również Janne Ahonenowi. Fin nawet podczas zawodów między seriami skoków wymyka się na fajkę. Cóż, może to właśnie dzięki temu ląduje tak daleko. Palenie nie przeszkadza odnosić sukcesów także w innych dyscyplinach sportu. Dżokeje palą, by stracić na wadze. Kolarze swego czasu chowali paczki papierosów w siodełkach, bo palenie podobno "otwierało płuca".

Ebi Smolarek był oskarżony o palenie trawki

Natomiast koszykarze NBA wolą marihuanę od tytoniu palić. Ostatnio przyłapany na tym został zawodnik Sacramento Kings - Maurice Taylor. Na haju zdarzyło się też być gwiazdorowi naszej piłkarskiej reprezentacji. Euzebiusz Smolarek (na zdjęciu z prawej), gdy grał w Feyenoordzie Rotterdam, został przyłapany na paleniu haszyszu. No ale w Holandii trawka jest legalna, więc nic dziwnego, że Ebi chciał poznać jej smak.

Jak widać, bycie sportowcem wcale nie oznacza zdrowego stylu życia. A alkohol i papierosy nie są przeszkodą w osiąganiu wielkich sukcesów. "Wszystko jest dla ludzi" - mówią zawodnicy. Niektórzy jednak potracili głowy i zapomnieli, gdzie jest granica. Wtedy upadali na samo dno.