Kołecki od zdobycia srebrnego medalu na igrzyskach w Sydney w 2000 r. całkiem jak sztanga raz fruwał w górę, raz na sam dół. Gdy był na dole, zawsze stał obok niego Stefan Maciejewski, biznesmen z Otwocka i były sztangista. I właściwie tylko on był z naszym ciężarowcem na dobre i złe.
Teraz, gdy reprezentant Polski osiągnął kolejny sukces, serce Maciejewskiego nie wytrzymało. Na szczęście trener Kołeckiego przywiózł go 1300 km do jednego z warszawskich szpitali - pisze "Gazeta Wyborcza".
Złoto Szymona Kołeckiego w mistrzostwach Europy było możliwe dzięki Stefanowi Maciejewskiemu, który gdy wreszcie zobaczył złoty medal na szyi przyjaciela, zasłabł i znalazł się w szpitalu w poważnym stanie. "To były ogromne emocje" - słabym głosem powiedział Maciejewski, którego trener Andrzej Kruczek przywiózł do szpitala w Warszawie.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama