Jak pan myśli, które miejsce zajmiemy w Euro 2012?
Zdobędziemy brązowy medal, jestem tego pewien.

Skąd ten umiarkowany optymizm?

Do mistrzostw mamy pięć lat, a to w sporcie kawał czasu. Wystarczająco dużo, by zbudować naprawdę mocną reprezentację. Zobaczy pan, do 2012 roku w naszej
piłce pojawi się kilka sporych talentów. Następców Macieja Żurawskiego wychowamy sobie między innymi w coraz lepiej działających szkółkach piłkarskich.

Ile mamy ich w kraju?
Szesnaście, po jednej w każdym województwie. Niektóre z nich, jak choćby ta w Gdańsku, działają naprawdę doskonale. Dzieciaki z roczników 1991-93 mają tam do swojej dyspozycji sztuczne i normalne boiska, kompleksową odnowę biologiczną, basen, a także świetnych trenerów, że wspomnę tu panów Gładysza i Gierszewskiego. Inne szkółki są na nieco gorszym poziomie, ale robią wszystko, by jak najprędzej dorównać tej nadmorskiej.

Czy szkolenie młodzieży w polskich klubach wygląda równie dobrze?
Niestety, nie. W setkach naszych drużyn praca z juniorami to katastrofa. Głównym powodem tego stanu rzeczy jest brak wykwalifikowanych, chcących się rozwijać trenerów. Podam przykład ? gdy organizuję zgrupowanie kadry w jakimś województwie, nie ma na nim ani jednego szkoleniowca z regionu, mimo tego że zapraszam tych ludzi. Skoro oni nie chcą podpatrywać lepszych od siebie, by być coraz mądrzejszym, to jak mogą potem prawidłowo szkolić dzieciaki? Inna sprawa, że ci ludzie często traktują trenerkę jak hobby, co jest o tyle zrozumiałe, że płaci im się 200-300 zł miesięcznie. Za takie pieniędzy to można co najwyżej kupować przez miesiąc gazety i kawę, a nie utrzymywać rodzinę.

Ma pan pomysł co zrobić, by zmienić ten fatalny stan rzeczy?
Trzeba dążyć o tego, by praca trenera młodzieży, podobnie jak na Zachodzie, była profesjonalnym, sowicie opłacanym zajęciem. Wtedy zabiorą się za nią byli piłkarze. Tak jest na przykład w Holandii, gdzie z juniorami pracują dawne gwiazdy, że wspomnę tu o Włodku Smolarku, który odwala kawał dobrej roboty w Feyenoordzie Rotterdam.

W tej drużynie gra Michał Janota, pański podopieczny z kadry.
To jedna z naszych największych nadziei na Euro 2012, prawdziwy talent. Ten chłopak potrafi wyczyniać cuda swoją lewą nogą.

Kto jeszcze z kadry U-18 może za jakiś czas dołączyć do seniorskiej reprezentacji?
Alan Stulin z Kaiserslautern i Grzegorz Krychowiak z Bordeaux. Pierwszy to świetny skrajny pomocnik, gra jak Sebastian Mila za dawnych lat. Z kolei Grzesiu przypomina mi Władka Żmudę. Na boisku jest twardy, silny, zdecydowany. Podczas Euro 2012 będzie miał 22 lata, tak jak Władek na mundialu w 1974 roku. I może być wówczas równie pożyteczny dla Polski, co Żmuda przed laty.

Stulin, podobnie jak kilku innych pana zawodników, od dziecka mieszka za granicą. Nie boi się pan, że w pewnym momencie ci chłopcy zechcą grać dla innych reprezentacji, silniejszych od naszej?
Takie ryzyko zawsze istnieje, zdaje sobie z niego sprawę. Mogę jednak je minimalizować poprzez krzewienie w chopcach patriotyzmu. Wychodzi mi to chyba całkiem nieźle - ostatnio Alan napisał mi pięknego SMS-a: trenerze, przysięgam, że będę robił wszystko, by udało mi się kiedyś zagrać na Euro 2012 w barwach Polski. To moje największe marzenie.

Do spełnienia takich pragnień jednak daleka droga, bo Leo Beenhakker może w ogóle nie zdawać sobie sprawy z istnienia pana młodych podopiecznych.
Ależ co pan opowiada! Selekcjoner wie o naszym zespole bardzo dużo. Nasza współpraca z Holendrem wygląda doskonale, niedawno obserwował on mecz rocznika 1987, w którym graliśmy z Turcją. Leo bardzo przejmuje się naszym losem. Na tyle, że pomógł nawet załatwić kasety z meczów Brazylii z Chile i Argentyną. Te taśmy bardzo się nam przydadzą. W końcu Canarinhos to nasz rywal na MŚ do lat 20.

A czy pan znalazł ostatnio jakieś informacje o nowych, ciekawych zawodnikach z zagranicy z polskimi korzeniami? Albo czy ktoś zgłosił się do pana, z
nowiną, że ma utalentowanego syna, jak choćby było to kiedyś w przypadku ojca Zeyn S-Latefa, obecnego kadrowicza z Helsingborga?

Jerzy Engel powołał niedawno w PZPN osobę, która zajmuje się wynajdowaniem młodych perełek. Gdy ten człowiek dowiaduję się o kimś nowym mówi mi o tym,
następnie ja piszę do rodziców delikwenta list albo dzwonię. Jeśli chłopak wydaje się naprawdę ciekawy, zapraszam go na konsultację kadry. Jeżeli na treningach i sparingach wypada obiecująco, dostanie szansę w poważnym meczu. W ten sposób znaleźliśmy już kilku niezłych grajków, choćby wspomnianego Zeyna, i pewnie jeszcze kilku znajdziemy.

Bardzo często zdarza się tak, że młody, zdolny zawodnik ma problemy z przejściem z juniorskiego do seniorskiego futbolu. Czasem są one tak duże,
że kończy karierę albo ląduje na stałe gdzieś w IV lidze. Czemu tak się dzieje?

Powodów jest kilka. Czasem trener wprowadza takiego chłopca za wolno do składu. Zamiast dać mu pograć po 20-30 minut w meczu, trzyma go na ławce, aż w końcu dochodzi do wniosku, że jest niepotrzebny i mu dziękuje. Zdarzają się też inne przypadki ? zdolny junior podpisuje kontrakt i? odbija mu. Ma wszystko w dupie. Najważniejsze dla niego staje się to, że otrzymuje kasę, za którą kupi modny żel i drogą komórkę. Trening przestaje się liczyć. Po pewnym czasie ma to przełożenie na formę. Takich przypadków jest sporo, dlatego apeluję do szkoleniowców, by wprowadzali młodzieżowców do dorosłej piłki z gową. By mówili im o zagrożeniach jakie niesie ten świat, by stali się dla nich drugimi ojcami. Tylko z mądrymi ludźmi na ławkach będziemy w stanie wyszkolić młodzież, która zawojuje Euro 2012. O tym, że jest to możliwe, mimo wielu przeciwności, mówiłem na początku. I nie zmieniam zdania.































Reklama