Jak pani woli być tytułowana: królową czy damą kortów ziemnych?

Królowa brzmi dobrze. Wszystko brzmi dobrze po tym, co się dziś wydarzyło. Kiedy byłam małą dziewczynką, marzyłam, żeby kiedyś przyjechać do Paryża i wygrać ten turniej. A teraz zwyciężyłam tu po raz czwarty w ogóle, a trzeci z rzędu. To naprawdę niesamowite uczucie. Pragnęłam tej wygranej bardzo. Nie potraficie sobie wyobrazić, jak bardzo.

Czy dlatego, że na trybunach siedzieli pani najbliżsi, z którymi pani wcześniej nie utrzymywała kontaktu?

To też miało dla mnie wielki wpływ. Mniej więcej trzy miesiące temu odbyłam pierwszą od wielu lat rozmowę z ojcem. To, że przyjechał do Paryża, by mnie wspierać, miało dla mnie ogromne znaczenie.

Co to były za koperty, które otwierała pani podczas przerw w meczu?
W środku były rady od Carlosa (Rodrigueza, argentyńskiego trenera tenisistki). Dotyczyły między innymi serwisu i returnu. Nic szczególnego.

A co było w kopercie, którą otworzyła pani już po zakończeniu finałowego spotkania?
Wybaczcie, nie mogę powiedzieć. Niech to zostanie między mną a Carlosem.

Łączą panią z trenerem szczególne więzy. Rzadko się zdarza, by zawodniczka ze światowej czołówki tak długo pracowała z tym samym szkoleniowcem.
Carlos jest przy mnie już od 11 lat. Ma wielki udział w moich wszystkich sukcesach. A w ostatnich, tak trudnych dla mnie miesiącach (Henin rozstała się z mężem, Pierrem-Yvesem Hardenne) Carlos i jego rodzina bardzo mi pomogli.

Spodziewała si pani, że finałowe zwycięstwo przyjdzie tak łatwo?

Szykowałam się raczej na ciężką walkę. Byłam przed tym meczem mocno zestresowana. Przede wszystkim dlatego, że miałam ciężką noc - nie mogłam spać z powodu opryszczki, która dokucza mi już od dawna. Ale w moim przypadku stres jest czymś pozytywnym. Kiedyś mnie paraliżował, przeszkadzał. Teraz dodaje mi energii.













Reklama