Evans nie dał szans bezpośrednim rywalom - braciom Schleckom z Luksemburga. W klasyfikacji generalnej Australijczyk wyprzedza młodszego z nich - Andy'ego o 1.34, natomiast Franka o 2.30.

Dystans 42,5 km ze startem i metą w Grenoble najszybciej pokonał Tony Martin, który na dokładnie tej samej trasie 8 czerwca wygrał czasówkę w wyścigu Dauphine Libere. Evans pojechał tylko o 7 sekund wolniej, a trzecie miejsce zajął Hiszpan Alberto Contador, który stracił do Niemca 1.06.

Reklama

Emocje związane z walką o żółtą koszulkę skończyły się szybko. Na starcie Andy Schleck miał przewagę 57 sekund nad Evansem, ale już na pierwszym punkcie pomiaru czasu (15 km) tracił do niego 35 sekund. Potem było jeszcze gorzej i Luksemburczyk dojechał do mety z 17. wynikiem. Wszystko wskazuje na to, że w niedzielę w Paryżu, trzeci rok z rzędu, stanie na drugim stopniu podium.

34-letni Evans dwa razy kończył Tour de France na drugiej pozycji, ale tym razem powinien dopiąć swego. Od początku wyścigu utrzymywał się w ścisłej czołówce, wygrał czwarty etap w Mur-de-Bretagne, a na królewskim etapie na przełęcz Galibier to on, bez żadnego wsparcia, gonił uciekającego Andy'ego Schlecka, ciągnąc za sobą Contadora, Ivana Basso i Thomasa Voecklera. W sobotę w Grenoble po raz pierwszy w tegorocznym wyścigu założył żółtą koszulkę i ma olbrzymią szansę zostać pierwszym Australijczykiem na liście triumfatorów "Wielkiej Pętli".

Reklama

Po dekoracji Evans w rozmowie z dziennikarzami był wyraźnie wzruszony. "Dwadzieścia lat temu widziałem w telewizji Tour de France po raz pierwszy. Od tego czasu zacząłem uprawiać kolarstwo. To, co robię, robię dla siebie, ale i dla tych, którzy we mnie wierzyli, dla Aldo Sassiego (jego trenera, który niedawno zmarł - PAP), dla moich kolegów z drużyny i dla wszystkich, którzy mi pomagali od kiedy miałem 14 lat" - powiedział Australijczyk.

"Od dawna byłem skoncentrowany na tym jednym celu. W ubiegłym roku zdobyłem żółtą koszulkę, ale rozbiłem sobie staw łokciowy. W tym roku miałem jeszcze silniejszą ekipę. Wyścig był jednak bardzo trudny" - ocenił Evans.

Tour de France zakończy w niedzielę krótki "etap przyjaźni" z Creteil na Pola Elizejskie w Paryżu (95 km).