Przypomniał, że dwudniowa akcja ratunkowa prowadzona była na szeroką skalę pod najwyższym protektoratem państwa. Zaangażowany w nią był nie tylko minister spraw wewnętrznych, ale także książę i następca tronu. Odszukanie Polaka było priorytetem dla służb, które zaangażowały do akcji m.in. 16 łodzi i statków oraz dwa helikoptery.

Reklama

Na miejscu, w Tabuku i Dubie, przekonałem się, jak wiele osób z ogromnym poświęceniem zaangażowanych było w poszukiwania. Niektórzy w ogóle przez dwie doby nie spali. Kiedy pan Lisewski został odnaleziony, wszyscy, bez wyjątku, ogromnie się cieszyli. To była wielka feta, a żegnano go z honorami. Natomiast nie podjęto tematu i żadnych rozmów dotyczących kosztów operacji, jak również pobytu w szpitalu - powiedział Kaczmarczyk.

Zaznaczył, że pomyślnie zostały też załatwione wszelkie formalności. Zawodnik nie miał na przykład wizy, tylko "goły" paszport, ale wszystkie sprawy udało się doprowadzić w tym kraju do szczęśliwego końca. Dziś pan Lisewski wsiadł w Dubie na prom, którym płynie do Egiptu, do Safagi - dodał konsul.

42-letni gdańszczanin wystartował w piątek (2 marca) rano z egipskiej El Gouny z zamiarem pokonania, bez asekuracji, ponad 200-kilometrowej trasy i dotarcia do Duby. Wyczyn musiał przerwać niedaleko celu, gdyż ustał wiatr. Flauta uniemożliwiła kontynuowanie rejsu. Przez około półtorej godziny Lisewski czekał na poprawę warunków. Gdy nic się nie zmieniało, wzywał pomoc. Na Morzu Czerwonym spędził dwie noce. Z wody podjęła go w niedzielę po południu saudyjska łódź ratownicza.

Reklama

Medalista mistrzostw Polski w kitesurfingu, propagator i instruktor tej żeglarskiej konkurencji, w lipcu ubiegłego roku jako pierwszy człowiek na świecie pokonał na desce z latawcem Morze Bałtyckie. Wyruszył z okolic Świnoujścia i po 13 godzinach dobił do szwedzkiego wybrzeża, niedaleko Ystad.