Polski kierowca znał Colina McRae. "Poznałem go bliżej w latach 90., kiedy nasze samochody przygotowywała do startu firma Prodrive. Samo stanie przy Colinie było dla mnie czymś niesamowitym, bo on już wtedy był wielkim zawodnikiem i mistrzem świata. Okazał się jednak nie żadną niedostępną gwiazdą, ale normalnym facetem. Tyle że przez jego szkocki akcent ciężko było się z nim dogadać" - opowiada "Hołek".

Reklama

"Niedawno wspominał, że chce wrócić do rajdowych mistrzostw świata. Że staje się to jego obsesją, bo wciąż czuje się szybki. Nie zdążył. Wielka szkoda i wielki żal" - mówi Krzysztof Hołowczyc w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".