W piątkowym meczu Górnika Zabrze z Widzewem Łódź obrońca zabrzan Tomasz Hajto został ukarany żółtą kartką. Dla defensora Górnika był to już siódmy kartonik. Tym samym doświadczony zawodnik nie zagra w niedzielę z Wisłą Kraków. Decyzja sędziego Marcina Wróbla wzbudziła wiele kontrowersji.

Reklama

"W sytuacji, w której otrzymałem żółtą kartkę, piłkarz Widzewa wychodził z kontrą. Ja ruszyłem do piłki, ale w ostatniej chwili się wycofałem, a rywal po prostu się poślizgnął. Widocznie sędzia uznał, że był to faul taktyczny. Kartka została mi pokazana niesłusznie. Wydaje mi się, że generalnie w Polsce sędziowie zbyt często pokazują żółte kartki. Arbitrzy częściej powinni dopuszczać do kontaktowej gry" - podkreśla Hajto.

Piłkarz Górnika ma rację. Jak pokazały telewizyjne powtórki, doświadczony defensor absolutnie nie faulował napastnika Widzewa Łukasza Mierzejewskiego. Nic więc dziwnego, że w Zabrzu po meczu z łodzianami panuje oburzenie z powodu kolejnej kartki dla lidera zabrzańskiej obrony. Tym bardziej że eliminuje ona doświadczonego piłkarza z gry w kolejnym, ważnym ligowym spotkaniu. Działacze zapowiadają odwołanie i mają nadzieję, że zostanie ono rozpatrzone pozytywnie. Wydaje się, że nie będzie to konieczne, bo oto niespodziewaną decyzję podjął sędzia Wróbel. Zaskoczyła ona wszystkich, bo w specjalnym oświadczeniu arbiter przyznał się do błędu! A to przecież u nas rzadkość.

"Po obejrzeniu powtórek w telewizji stwierdziłem, iż żółtą kartkę pokazałem pochopnie. W swojej pracy arbitra wzoruję się na sędziach angielskich. Staram się maksymalnie puszczać grę. W tej sytuacji niekorzystne ustawienie na boisku spowodowało, że się pomyliłem. Choć władze UEFA i FIFA zabraniają arbitrom przyznawać się do błędów, to ja zrobię wyjątek. Musimy walczyć o powrót zdrowych relacji pomiędzy piłkarzami, sędziami i działaczami. Wyrażam nadzieję, że Komisja Ligi anuluje tę kartkę i Tomek dla dobra widowiska będzie mógł zagrać z Wisłą" - napisał w swoim oświadczeniu arbiter z Warszawy.