Podopieczni Raula Lozano okazję do zapewnienia sobie spokojnych Świąt stracili już we wrześniu, gdy przegrali mistrzostwa Europy i nie zakwalifikowali się do Pucharu Świata, będącego szansą na szybkie wywalczenie olimpijskiej kwalifikacji. Konsekwencją porażek w Moskwie była konieczność gry w grudniowym turnieju prekwalifikacyjnym w Szombathely. Na Węgrzech Polacy wygrali, więc już wczoraj zaczęli przygotowywać się do kolejnego turnieju kwalifikacyjnego, który odbędzie się w dniach 7–13 stycznia w tureckim Izmirze. Zwycięzca pojedzie do Pekinu, stawka jest więc wysoka.

Reklama

"Przeciwnicy także bardzo trudni. Przecież poza Rosją i Bułgarią są tam wszystkie najlepsze zespoły Europy. Nikt nie myśli jednak, że później pozostanie nam szansa kwalifikacji z turnieju interkontynentalnego. Wszyscy bardzo chcemy już teraz zapewnić sobie bilety do Pekinu" - mówi DZIENNIKOWI menedżer reprezentacji Polski Witold Roman. On też nie miał spokojnych Świąt. "Cały czas na telefonie. A i tak nie mam jeszcze pewności, kto stawi się wieczorem w Spale, a kto się spóźni" - mówił nam wczoraj.

Raul Lozano zbiórkę zarządził na 26 grudnia o godz. 19. Od razu wiadomo było, że zabraknie na niej Michała Winiarskiego i Sebastiana Świderskiego, których włoskie kluby rozgrywały wczoraj ważne mecze. Występ Winiarskiego stał jednak pod dużym znakiem zapytania, bo od pewnego czasu narzeka na ból pleców. Nie jest także przesądzone, że pojedzie do Izmiru. O wszystkim zadecydują lekarskie konsultacje...

Na zdrowie mógł też narzekać Świderski, ale zaciska zęby i gra. Świetnie spisał się w niedzielę w wygranym przez Lube Banca Macerata 3:1 spotkaniu z Andreali Latina. Wczoraj walczył wraz z kolegami przeciwko Romie, nie zwracając uwagi na doskwierający już od turnieju na Węgrzech ból barku. Dziś o godz. 14 ma lot do Polski. W Spale pojawi się wieczorem.

Reklama

Nie jest też do końca pewne, czy w Izmirze zagra Mariusz Wlazły. On od czasu kontuzji odniesionej w Szombathely nie pojawił się na boisku. Lekarze i jego klub robili wszystko, by wyleczyć skręconą kostkę i chyba się im udało. Wlazłego czeka jeszcze USG i jeśli jego wyniki będą zadowalające, atakujący PGE Skry pomoże kolegom.

Dwunastka zawodników, którzy 5 stycznia polecą do Izmiru, będzie inna od tej, której najczęściej ufał Raul Lozano. Zabraknie dotychczasowego pewniaka, którym był Michał Bąkiewicz. Młodego przyjmującego, który jest tylko rezerwowym w PGE Skrze Bełchatów i rzadko pojawia się na boisku zastąpi będący w świetnej formie Krzysztof Gierczyński. Zawodnik Wkręt–Metu wraca więc do kadry po 10 latach przerwy! Są jednak ku temu wszelkie przesłanki, a decydującą było chyba wyeliminowanie przez jego klub rosyjskiej Iskry Odincowo. Kapitan częstochowian zagrał w tym spotkaniu wręcz znakomicie, był nie do powstrzymania w ataku, bardzo dobrze przyjmował atomowe serwisy rywali.

"Czy jestem w życiowej formie? Nie, w takiej to ja byłem jak miałem 20 lat i nic mnie nie bolało" - żartuje 30-letni Gierczyński, który na powrót do reprezentacji dał się namówić Witoldowi Romanowi. Jeśli do zdrowia nie wróci Winiarski, możliwe, że w dwunastce pojawi się także inny z imponujących świetną grą w PLS zawodników, Dawid Murek. On od początku wiedział, że może zostać powołany awaryjnie. Taką właśnie umowę miał z Raulem Lozano.

Miejsce Winiarskiego mógłby też zająć skreślony ostatnio Michał Bąkiewicz. On ma taki sam problem, jak Jerzy Dudek, zachowując rzecz jasna odpowiednie proporcje. Dudek przeszedł do wielkiego klubu, jakim jest Real Madryt , ale tam nie gra, jest tylko rezerwowym. Dlatego stracił miejsce w kadrze. Podobnie jest z Michałem, który przeniósł się do Skry, ale rzadko wychodzi na boisko. Jest wartościowym zawodnikiem i każdy to wie, ale chyba nie podjął właściwej decyzji przed tym sezonem.