Gdańszczanka o swoim ukochanym mówić nie chce. Wolny czas w hali, podczas weekendowych zawodów Pucharu Świata w Gdańsku, spędzała sama, z walkmanem na uszach i czapce na głowie, a na jej twarzy rzadko gościł uśmiech. W ogóle nie pojawiła się na pożegnalnym bankiecie. W dodatku Sylwia ostatnio znacznie schudła. "Taka szczupła jeszcze nigdy nie była" - szeptały panie na trybunach w Gdańsku.

Reklama

W polsko-włoskim związku było wiele romantyzmu. Poznali się w 1997 roku w Kapsztadzie, ale dopiero jesienią 2006 roku szabliście udało się zdobyć serce florecistki. W zeszłoroczne walentynki byli widziani w jednym z gdańskich centrów handlowych, jak spacerowali przytuleni pod różowymi balonikami. Jeszcze na październikowych mistrzostwach świata, w Sankt Petersburgu, które dały Polsce złoto drużynowo, chętnie pozowali do wspólnych zdjęć - donosi "Fakt".

Liczono na ich udział w Balu Mistrzów Sportu, ale w styczniu w Warszawie Sylwia bawiła się z... siostrami. "Miałam w ogóle nie jechać. Zabranie sióstr było spontaniczne, ale zaowocowało najlepszym balem w moim życiu" - przyznaje Gruchała.

Pytana wprost, czy jest jeszcze z Tarantino, odpowiada: "Bez komentarza". Potem nie używa nawet imienia partnera. "Włoch ma teraz na głowie kwalifikacje olimpijskie" - dorzuca.

W ostatni weekend jedynymi mężczyznami, którzy towarzyszyli Sylwii, byli... muzycy zespołu Feel. "<Pokaż, na co Cię stać> - tego utworu słuchałam przed walkami" - zdradziła "Faktowi" piękna florecistka, która w Gdańsku nie zwojowała zbyt wiele. Indywidualnie była na 24., a z drużyną na 7. miejscu. "To był dopiero mój drugi start w tym roku. Czuję, że forma powoli, ale idzie w górę. Najwyższa powinna być na igrzyska w Pekinie" - uspokaja Sylwia.

Reklama

Ale czy bez bratniej duszy, wsparcia ukochanego mężczyzny, florecistka znajdzie w sobie dość siły, aby zostać najlepszą na świecie?