Najpierw na kort Suzanne Lenglen wszedł zasapany otyły ochroniarz, za nim ostatnia nadzieja Francuzów Alize Cornet, a potem Agnieszka Radwańska. Była 15.20. Liczyliśmy, że za 2 godziny będzie małe święto w polskim obozie, ale pewności nikt jednak nie miał.

Reklama

Pewność stopniała po kilkunastu minutach, gdy Francuzka dwukrotnie przełamała serwis Agnieszki i objęła prowadzenie 4:1. I wtedy właśnie zaczęła się słynna zabawa w kotka i myszkę, której tak obawiała się Cornet. Skrót Agnieszki, odpowiedź Alize, lob Polki i punkt dla niej. Jak tu z nią grać? Francuzka kilka razy bezradnie rozkładała ręce, biorąc na świadków 8 tysięcy rodaków, którzy wspierali ją z trybun.

Wsparcie okazało się niewystarczające, bo Radwańska nie tylko odrobiła stratę, ale objęła prowadzenie 5:4. Po jednym ze znakomitych zagrań Polki nawet sama Cornet biła rywalce brawo. Polka czuła się bardzo pewnie na "terytorium wroga".

Robert Piotr Radwański, ojciec i trener Agnieszki, pytany, czy denerwował się, gdy córka przegrywała 1:4, odparł z uśmiechem, że ani trochę. Rozmawialiśmy już po meczu i mógł sobie pozwolić na żartobliwy ton. "Mówiąc szczerze, było trochę przekleństw" - przyznał.

Reklama

W drugim secie Polka grała dość nierówno, wydawało się nawet, że ma kłopoty z bieganiem. Chwila grozy nastąpiła w trzecim gemie, gdy Agnieszka przegrała swój serwis. Osiem tysięcy Francuzów odzyskało wiarę w końcowy sukces. Alize również, ale tylko na chwilę, bo Polka szybko objęła prowadzenie 4:2. Własny serwis w tej fazie meczu nie dawał tenisistkom żadnej przewagi. W pięciu ostatnich gemach obie przegrywały swoje podania.

Pojedynek zakończył się już przy pierwszym meczbolu. Cornet po krótkiej wymianie wpakowała piłkę w siatkę i mogliśmy się cieszyć z najlepszego wyniku polskiej tenisistki na Roland Garros od czasu Jadwigi Jędrzejowskiej. "Po pierwszym secie uwierzyłem, że Isia może wygrać w dwóch setach" - mówił DZIENNIKOWI Robert Radwański. "Lepiej, żeby jej kolejną rywalką była Czeszka Dominika Cibulkova, ale i mecz ze słynną Janković miałby swoje dobre strony. Agnieszka mniej by się denerwowała, bo w przypadku porażki nikt nie miałby do niej większych pretensji".

Angielscy komentatorzy nazwali styl Agnieszki zwodniczym. To prawda, kilka mocnych rywalek Polka już zwiodła. Teraz kolej na Janković, z którą Radwańska przegrała po ciężkiej walce w lutym w Pucharze Federacji (miała nawet piłkę meczową).