"Nie mogłem inaczej postąpić. Nie było sensu wychodzić na ring. Mogłem zapłacić za to zbyt wysoką cenę. Zdrowie jest najważniejsze. Odczuwałem taki ból, że trudno go w ogóle opisać. Przez ostatnie cztery dni byłem w piekle" - podkreślił mistrz świata organizacji IBF, WBO, IBO.

Reklama

W weekend Kliczko dwukrotnie trafiał do szpitala. Najpierw w nocy z piątku na sobotę z silnym bólem brzucha (lekarze kliniki uniwersyteckiej w Duesseldorfie przeprowadzili endoskopowy zabieg usunięcia z nerki kamienia), a w niedzielę ze względu na dolegliwość nerek.

W poniedziałek 35-letni Kliczko i menedżer Bernd Boente poinformowali o odwołaniu walki z Mormeckiem. Nowy termin został wyznaczony na 3 marca, miejsce bez zmian, w Duesseldorfie.

Kliczko miał wrócić w sobotę na ring po pięciomiesięcznej przerwie. Na początku lipca Władimir (w połowie lat 90. boksował amatorsko w Gwardii Warszawa) pokonał jednogłośnie na punkty Brytyjczyka Davida Haye'a w konfrontacji na stadionie piłkarskim w Hamburgu. Na trybunach zasiadło 45 tys. widzów.

Reklama

Ukrainiec, który miał już pasy mistrzowskie w kategorii ciężkiej federacji IBF i WBO (oraz mniej znaczący IBO), zdobył wówczas należący do rywala tytuł WBA. Obecnie mistrzem świata WBA jest Rosjanin Aleksander Powietkin, zaś władze federacji nadały Kliczce status superczempiona. Z kolei pas WBC należy do jego brata Witalija Kliczki. We wrześniu obronił go w starciu we Wrocławiu z Tomaszem Adamkiem.

Mormeck to były mistrz świata WBC i WBA w wadze junior ciężkiej. Na zawodowym ringu Francuz odniósł 36 zwycięstw i poniósł cztery porażki. Przed nim tytuł w kategorii ciężkiej zdobyło dwóch jego rodaków: Georges Carpentier w 1921 roku i Lucien Rodriguez w 1983.