Można powiedzieć, że "Tygrys" nie przegrywa. W ringu ciężko było z panem wygrać, w sądzie również nie jest to łatwe. Zgodnie z jego wyrokiem FoodCare ma zapłacić panu 10 mln zł za bezprawne wykorzystanie znaku "Tiger" i sprzedaż napojów o tej nazwie.
Dariusz Michalczewski: Na pewno w sądzie nie mam takiego wpływu na wynik, jak w ringu. Trochę szczęścia pewnie mam, choć przede wszystkim w tym wypadku na moją korzyść świadczą fakty i okoliczności. Najgorsze jest to, że muszę udowadniać, że ktoś mnie oszukał. Sąd w Krakowie wydał wyrok nakazujący firmie FoodCare zapłatę prawie 10 mln zł mojej Fundacji "Równe Szanse" z tytułu zaległego wynagrodzenia, pochodzącego przede wszystkim z prowizji ze sprzedaży napojów energetycznych Tiger na mojej licencji, sprzedawanych przez FoodCare w trakcie obowiązywania umowy. Trwający ponad dwa lata proces dotyczy zapłaty przez FoodCare na rzecz fundacji kwoty nieuiszczonych opłat licencyjnych wraz z odsetkami. Wyrok krakowskiego sądu to nie koniec zmagań. W sądzie złożyłem kolejny pozew, tym razem w wysokości prawie 22 mln zł. Będę walczyć o dodatkowe odszkodowanie. Poniosłem wymierne straty, których im na pewno nie daruję.

Reklama

A gdzie łatwiej wygrać na pięści, czy przed sądem?
W sądzie mam trochę związane ręce, bo nie wszystko zależy ode mnie. Przez to nie czuję się w takiej sytuacji komfortowo, ale mam bardzo dobrych doradców i otoczenie prawne. Na ring wychodzisz sam. Werdykt jest jednoznaczny i sędziowie wydają go znacznie szybciej. Wygrywasz albo przegrywasz.

Albo jest remis. Przed sądem zresztą też. Pan zanotował taki w sprawie udziału w bójce w Sopocie, gdzie sąd umorzył sprawę.
To był zwycięski remis. Remis ze wskazaniem na mnie.

Często zdarzają się takie zaczepki, że ktoś chce zmierzyć się z "Tygrysem"?
Właśnie nie. Często jest tak, że ludzie chcą zrobić sobie zdjęcie, dostać autograf, przybić piątkę. Wtedy w Sopocie w sumie do niczego wielkiego nie doszło. Wiele hałasu o nic, ale może właśnie dlatego, że to niecodzienna sytuacja, to tak ją rozdmuchano. Na ulicy, czy w miejscach publicznych spotykam się z wyrazami sympatii, co sprawia, że czuję się lubiany. Jak ktoś coś do mnie ma to tylko anonimowo w internecie.

Reklama

Denerwują hejterzy w sieci?
Staram się tego nie czytać. Wiadomo, że zawsze ktoś taki się znajdzie. Zupełnie się tym nie przejmuje.

W sporcie i biznesie smaku porażki pan nie zaznał, ale taką piętą achillesową są kobiety. Czy tu można powiedzieć: do trzech razy sztuka?
Faktycznie na tym polu nie jestem mocny. Mam słabość do pięknych kobiet. Jeśli ktoś popełnia dwa razy ten sam błąd to jest głupi. Nie szczycę się tym, że miałem już dwie żony, a teraz jestem z trzecią. Bardzo kocham Basię i wierzę, że będziemy razem na zawsze.

Synowie z pierwszego małżeństwa są już dorośli. Żaden jednak nie poszedł w ślady ojca. Szkoda?
Nie, ale najważniejsze jest to, że są szczęśliwi. Nie po to tyle boksowałem i dostawałem po głowie, żeby oni się teraz tyle męczyli, co ja. Obaj zajmują się biznesem. Może mój najmłodszy syn pójdzie w moje ślady. Mały Dareczek już boksuje. Chyba ma największą smykałkę do sportu. Szybko biega, jest sprawny i wszystko chce wygrywać.

Reklama

A pan ma zamiar jeszcze wrócić jeszcze do boksu?
Już nie. Nie ma takich skarbów za które bym wyszedł na ring. Zresztą to nie kwestia ceny tylko możliwości. Jestem już za stary by się bić.

Za stary? Są od pana starsi bokserzy, którzy nadal walczą zawodowo.
Jestem dla nich pełen podziwu. To co chciałem na ringu już osiągnąłem. Zdobyłem wszystko co było do zdobycia. Byłem wielokrotnym mistrzem świata, otrzymałem tytuł championa wszechczasów i nie chciałbym rozmieniać się na drobne, albo żeby moje dzieci widziały, że ktoś leje ich ojca. Wolałem zakończyć karierę, gdy byłem na szczycie i chcę, żeby tak mnie zapamiętano. Lata lecą, to już nie ta sama szybkość i siła co kiedyś. Umiejętności nadal są, bo tego się nie zapomina. ".

Dlaczego boks przeżywa kryzys?
Mówiąc krótko nie ma wielu dobrych bokserów. W wadze ciężkiej są bracia Kliczko i nic poza tym. Ukraińcy są wielkim mistrzami, bo nie mają godnych siebie rywali. To nie jest tak, że oni się wspięli na jakiś kosmiczny poziom. Mają świetne warunki fizyczne, są super profesjonalistami i dobrymi pięściarzami, ale kiedyś takich jak oni było mnóstwo, a byli jeszcze wirtuozi. Obecnie nie ma nawet dobrych rzemieślników. W innych kategoriach wagowych jest podobnie. Nie ma konkurencji. Brakuje narybku. Dzieciaki nie garną się do boksu. Ci z bogatszych rodzin wolą inne rzeczy, a tych z biedniejszych po prostu na to nie stać.

Na naszym podwórku jest na kim zawiesić oko?
Jest Krzysztof Włodarczyk, jest Mateusz Masternak w którego bardzo wierzę. Lecz ogólnie poziom polskiego boksu jest słaby. Tak samo jest z galami organizowanymi w kraju. Często jest tak, że w ringu ktoś bije się z "mięsem armatnim". Pojawia się jakiś przypadkowy gość, który do walki wychodzi w trampkach. Dziwie się, że nasi promotorzy nie wstydzą się pokazywać ludziom czegoś takiego. To wygląda bardzo nieprofesjonalnie.

Nie wymienił pan Artura Szpilki.
On ma instynkt killera, ale nie walczył jeszcze z nikim poważnym. Ciężko coś o nim powiedzieć, bo na razie mógł zmierzyć się z przeciętniakami lub emerytami. Jeszcze za wcześnie, by mówić o nim - wielki talent, albo, że w przyszłości będzie mistrzem świata.

Wszedłby pan z nim do ringu?
Szczerze? Myślę, że dziesięć lat temu pokonałbym go lewą ręką, a prawą miałbym przywiązaną z tyłu.

A z poprawą kondycji polskiego sportu też, by pan sobie poradził tak łatwo? Wie pan kto wybiera zespoły do finału piłkarskiego Superpucharu Polski, albo kto jest szefem MKOl?
Nie.

Na tych pytaniach poległa też była minister sportu, Joanna Mucha i obecny szef tego resortu Andrzej Biernat.
Polityka mnie nie interesuje. Nie mam zamiaru startować w żadnych wyborach. Może mógłbym być doradcą. Czasem nawet zastanawiam się, dlaczego nie prosi się o rady czy pomoc dobrych sportowców. Nie uważam, że dobrym ministrem sportu może być tylko były wybitny sportowiec. To stanowisko przede wszystkim dla sprawnego menedżera, ale taka osoba powinna otoczyć się właśnie byłymi sportowcami. Dziwi mnie trochę, że Platforma Obywatelska mając w swoich szeregach wielu znanych i utytułowanych sportowców nie wykorzystuje ich wiedzy i doświadczenia.

Zdrowie dopisuje, więc czego można panu życzyć w związku ze zbliżającymi się świętami?
Córeczki. Mam trzech synów, dlatego chciałbym mieć jeszcze córkę.