Christian Albers nawet nie czekał, że mechanicy z jego ekipy zatankują mu bolid. Nie zwrócił nawet uwagi na to, że "lizakowy" nie dał mu sygnału do startu. Kierowca Spykera od razu nadepnął na pedał gazu i pojechał z wężem, który służy do wlewania paliwa. Latający wąż poprzewracał mechaników.

Reklama

Ale przejażdżka bardzo szybko się skończyła. Holender przejechał zaledwie dwieście metrów i z silnika jego bolidu zaczął wydobywać się dym. Kierowca musiał się wycofać z Grand Prix Francji. Za swoją głupotę zapłaci karę w wysokości 6800 dolarów.

"Najważniejsze, że mechanicy są cali i nikt nie ucierpiał w tym incydencie" - tłumaczył się Albers. Zobacz wideo.