Hamilton, który nadal jest liderem mistrzostw świata, wystartował z pierwszej pozycji, ale nie wytrzymał presji. Popełnił błąd podczas pierwszego tankowania, gdy chciał zbyt szybko ruszyć. Stracił cenne sekundy i spadł na trzecią pozycję.

"To mój błąd. Przyznaję się. Ale cieszę się z miejsca na podium" - próbował robić dobrą minę do złej gry młody Brytyjczyk. Bukmacherzy przyjęli zakłady na wyścig za 5 milionów funtów, z czego aż 3 mln postawiono na zwycięstwo Anglika. Kto by pomyślał, że tak wielkie pieniądze można stracić z powodu jednego nerwowego ruchu kierowcy...

Reklama

Na pocieszenie Hamiltonowi pozostaje fakt, że nadal jest liderem mistrzostw świata i ma 12 punktów przewagi nad kolegą z zespołu McLarena Fernando Alonso oraz 18 nad Kimi Raikkonenem (Ferrari). Kto wie, czy ta sytuacja szybko się nie zmieni, bo Raikkonen wczoraj odniósł drugie z rzędu zwycięstwo. "To miłe uczucie wygrać na Silverstone. Tym bardziej, że wcześniej startowałem tu bez powodzenia sześć razy" - cieszył się Fin.

Ferrari były bardzo szybkie, ale znalazł się jeden kierowca, który wygrał walkę z „Czerwoną Strzałą”. Robert Kubica przez 13 okrążeń skutecznie odpierał ataki Felipe Massy. Brazylijczyk ruszał z ostatniej 22. pozycji, bo miał kłopoty na starcie. Rywali mijał z taką łatwością, jakby miał dwa razy szybszy samochód. Do czasu gdy trafi na polską „ścianę”.

Reklama

Brazylijczyk kręcił kierownicą jak oszalały. Nie był jednak w stanie nic zrobić. Płynna jazda Kubicy nie pozwalała Massie na wyprzedzanie. Już drugi raz nasz kierowca pokonał zawodnika Ferrari. Podobny pojedynek obaj zawodnicy stoczyli w ubiegłym roku na Monzie i tam górą również był Polak.

"Nie wiem, czy Felipe nabawi się kompleksów, ale cieszę się, że utrzymałem czwarte miejsce. To było ciężka praca" - uśmiechał się Kubica. Dobry humor miał również kolega z zespołu BMW Nick Heidfeld, który startując z 9. miejsca, na mecie był 6.