Theissen sam wrócił do tego, co działo się podczas Grand Prix Niemiec - Kubica został wypchnięty z toru przez kolegę z zespołu, Nicka Heidfelda. "Rozmawiałem z nimi zaraz po wyścigu, z każdym osobno, ale to nigdy nie jest dobry moment na dyskusje, bo emocje są wtedy ogromne" - mówi Theissen. "Ale na pewno porozmawiam z nimi jeszcze przed Grand Prix Węgier. To będzie bardzo poważna rozmowa. Na Hungaroringu taka sytuacja nie może się powtórzyć. Jestem rozczarowany ich stłuczką, ale z drugiej strony widzę, jak bardzo im zależy na wyniku" - dodaje.

Reklama

Theissen chwalił obydwu zawodników swojego zespołu. "Nick to bardzo doświadczony kierowca" - mówi szef teamu. "Z nim jako pierwszym podpisaliśmy kontrakt. Jest nie tylko świetnym wyścigowym zawodnikiem, ale ma też ogromny wkład w rozwój samochodu. Lubi testy, lubi prace z inżynierami, zawsze ma jakieś celne uwagi. To bardzo ważne w młodym zespole, który chce dogonić czołówkę" - twierdzi.

A Kubica? "Kiedy podpisywaliśmy kontrakt z Nickiem, Roberta jeszcze nie znaliśmy" - twierdzi Theissen. "To znaczy wiedzieliśmy, kto to jest, ale nie wiedzieliśmy o nim wszystkiego. Wzięliśmy go bez testów, co dzisiaj uważam za doskonałą decyzję. Robert udowodnił, że mieliśmy rację" - mówi.

Theissen wrócił też do wypadku Kubicy w Montrealu, gdzie przy szybkości około 250 km/h Polak uderzył w betonową ścianę. "Oczywiście byłem w szoku jak wszyscy przy pit wall i w naszym boksie" - opowiada. "Pobiegłem dowiedzieć się, co się z nim stało. Kiedy z nim potem rozmawiałem, Robert powiedział mi, że z jego perspektywy ten wypadek nie wyglądał tak groźnie, tak dramatycznie jak w telewizji. Uderzył w mur pod kątem, nie czołowo. Miał szczęście. Szybko okazało się, że te wydarzenia nie miały na niego negatywnego wpływu. Żadnego. To nadal jest ten świetny Kubica. On czuje się wręcz komfortowo" - twierdzi.

Reklama

Kubica, poza słabym początkiem sezonu, kiedy szwankował jego bolid, regularnie zajmuje wysokie miejsca. Tak samo Heidfeld, dzięki czemu BMW Sauber z bezpieczną przewagą zajmuje trzecie miejsce w klasyfikacji konstruktorów. Nie ma też szans awansować, bo bolidy Ferrari i McLarena są za mocne. "Wiemy, że teraz, w środku sezonu, nic już nie zrobimy" - mówi Theissen. "Nie dogonimy Ferrari i McLarena. Możemy tylko utrzymywać tę stratę, którą mamy. Na kolejny krok przyjdzie czas, kiedy będziemy budować samochód na 2008 roku To wtedy wszystko się decyduje. To będzie nasza szansa. W tym sezonie już osiągnęliśmy swój cel. Ale nie powiedziałbym, że czujemy się bezpiecznie. W tym biznesie nigdy nie można używać takich sformułowań. Jeżeli to robisz, tracisz czujność i przegrywasz" - kończy.