Koszykarze z Dallas to najlepszy zespół sezonu zasadniczego, ale play-off zaczęli od porażki. Wielkim objawieniem w drużynie Mavs miał być 45-letni właśnie Willis. "Liczymy na niego, ale jak na razie jego forma jest poniżej moich oczekiwań. W spotkaniu z Warriors nie było okazji, żeby wszedł na boisko. Jestem nim trochę zawiedziony" - powiedział trener gospodarzy Avery Jonhson.

Willis chciał wrócić na parkiet, bo brakowało mu gorącej atmosfery panującej podczas spotkań. Podpisał kontrakt na początku kwietnia tylko na 10 dni, bo szefowie z Dallas chcieli zobaczyć czy będzie z niego jakiś pożytek. Udało się. Weteran przekonał do siebie wszystkich i podpisał kontrakt ale tylko do końca sezonu. Rozegrał do tej pory 6 spotkań, w których zdobył tylko 12 punktów. Najlepszy mecz rozegrał przeciwko Utah Jazz, kiedy w ciągu 13 minut gry zdobył 6 punktów, a przy tym miał 3 bloki, jedną asystę i przechwyt. Nie błyszczy formą, a jego udział w wygranych drużyny jest bardzo mało znaczący.

W tym samym zespole miała grać inna gwiazda. To Reggie Miller, który jest obecnie prezenterem telewizyjnym stacji TNT. Przez 18 lat swojej kariery nigdy nie zdobył złotego pierścienia za mistrzostwo. Powrót argumentował dość dziecinnie. "Stęskniłem się za koszykówką. Mam propozycję gry z Mavs. Muszę ją rozważyć i wtedy podejmę decyzję o powrocie" - mówił w połowie lutego Miller. On sam jednak nawet się nie pofatygował, żeby przyjść na trening do ekipy z Teksasu.

Mają chęci, cele, ale nikt ich nie chce. Nic dziwnego, skoro weterani zazwyczaj grzeją ławkę w swoich drużynach. Doświadczenia nie można im zabrać, ale trenerzy częściej stawiają na debiutantów. Wolą młodych, utalentowanych zawodników, którzy mogą sprawić niejedną niespodziankę. A gracza, który ledwo przebiegnie jedną długość parkietu i już prosi o zmianę nie chce nikt.





Reklama