"Na taki tatuaż nie ma lepszego miejsca niż lewa pierś. Ojca trzeba mieć w sercu i na sercu" - mówi "Faktowi" Marcin Gortat. Nowy center Orlando Magic tylko "Faktowi" pokazał swój czwarty tatuaż. Wcześniej wytatuował sobie podobiznę Michaela Jordana ("Żeby nikt ciągle mnie nie pytał, czy uprawiam jakiś sport"), małego gremlina ("Pod koszem chce być tak samo agresywny, jak to stworzenie") i numer 57, z którym dwa lata temu wybrali go w drafcie Phoenix Suns.

Reklama

Ojciec Marcina, Janusz Gortat, dwa razy zajmował trzecie miejsce w igrzyskach olimpijskich - w Monachium w 1972 roku i w Montrealu w 1976 roku. W meczu Polska - USA pokonał kiedyś słynnego Leona Spinksa, jednego z najwybitniejszych bokserów w historii.

Syna zabierał często na obozy treningowe. "To nauczyło mnie, że trzeba być twardym" - mówi dziś Marcin, który dopiero stoi na progu wielkiej kariery. "Chciałbym kiedyś osiągnąć choć połowę tych sukcesów, co tata" - przekonuje trzeci Polak w NBA.