Gortat na parkiecie przebywał 30 minut i trafił cztery z pięciu rzutów z gry. Jego dorobek uzupełnia pięć zbiórek i jedna asysta. Miał także trzy straty i popełnił pięć fauli. To drugi mecz z rzędu, w którym polski środkowy nie był często wykorzystywany w ofensywie. Niemal takie same statystyki uzyskał przy okazji wtorkowej porażki z Dallas Mavericks.

Reklama

To było drugie i ostatnie spotkanie tych drużyn w sezonie 2017/18. 25 października w Kalifornii po dogrywce zwyciężyli Lakers 102:99, którzy wówczas w czwartej kwarcie odrobili dziesięciopunktową stratę.

Tym razem "Czarodzieje" nie popełnili takiego błędu. Gospodarze kontrolę nad meczem zaczęli przejmować w drugiej części gry; do przerwy wygrywali 69:56. W trzeciej przewagę powiększyli do 21 punktów i ich prowadzenie już do końca nawet przez moment nie było zagrożone.

Reklama

Grze Wizards ton nadawało trzech zawodników. John Wall zdobył 23 punkty i miał osiem asyst, Bradley Beal dołożył 22 pkt, a Otto Porter Jr. uzyskał 20 pkt i 11 zbiórek.

"Po prostu wyszliśmy na parkiet i staraliśmy się wygrać. W tym sezonie jak na razie nie imponujemy grą w obronie. Generalnie nie spisujemy się zbyt dobrze" - przyznał Wall.

Wizards przed obecnymi rozgrywkami zapowiadali walkę o najwyższe cele, a tymczasem z pięciu porażek trzech doznali z drużynami niżej od nich notowanymi. W tabeli Konferencji Wschodniej zajmują szóste miejsce, a kolejny mecz rozegrają w sobotę, kiedy we własnej hali zmierzą się z zamykającą zestawienie ekipą Atlanta Hawks (2-9). Prowadzą Boston Celtics (10-2), którzy w czwartek odpoczywali.

Konferencji Zachodniej z bilansem 9-3 przewodzą Golden State Warriors i Houston Rockets. Broniący tytułu "Wojownicy" tej nocy również nie grali, natomiast Teksańczycy w ciekawie zapowiadającym się meczu u siebie wygrali z Cleveland Cavaliers 117:113.

Reklama

Gospodarzy do zwycięstwa poprowadził James Harden. Słynny brodacz uzyskał drugie w sezonie, a 33. w karierze tzw. triple-double. Tym razem złożyło się na nie 35 pkt, 13 asyst i 11 zbiórek.

Cavaliers to finaliści poprzednich rozgrywek, ale w tych z bilansem 5-7 zajmują dopiero 10. miejsce na Wschodzie. W ich szeregach tradycyjnie prym wiódł LeBron James. Zdobył 33 pkt, ale obciąża go aż dziewięć strat.