Gortat na parkiecie przebywał 28 minut i trafił pięć z dziewięciu rzutów z gry oraz jeden z dwóch wolnych. Jego dorobek uzupełnia jeden blok. Miał także dwie straty i popełnił dwa faule.

Reklama

Heat zrewanżowali się "Czarodziejom" za środową porażkę na Florydzie. W Waszyngtonie szybko przejęli kontrolę nad meczem; w drugiej kwarcie ich przewaga osiągnęła 25 punktów.

Wizards rzucili się do odrabiania straty i na 11 sekund przed ostatnią syreną przegrywali już tylko 88:89. Na więcej nie było ich jednak stać. Chwilę później kluczowego rzutu nie trafił Bradley Beal.

"Wciąż rozmyślam nad tym czy podjąłem właściwą decyzję w ostatniej akcji. Wierzę, że gdy znów będę w takiej sytuacji, efekt będzie inny" - powiedział Beal.

Reklama

Gościom udało się przede wszystkim zneutralizować lidera Wizards Johna Walla. 27-letni rozgrywający pierwsze punkty w meczu zdobył dopiero w czwartej kwarcie i uzyskał ich zaledwie osiem. Po spotkaniu skarżył się na opuchnięte kolano.

W pokonanej ekipie więcej punktów od Gortata mieli tylko Beal - 26 oraz Otto Porter Jr. - 12. W zespole Heat błyszczał natomiast Hassan Whiteside, którego polski środkowy nie potrafił zatrzymać. Na swoim koncie zapisał 22 pkt i 16 zbiórek, trafiając 10 z 12 rzutów z gry.

Wizards w tabeli Konferencji Wschodniej zajmują czwarte miejsce. Kolejny mecz rozegrają w niedzielę, na wyjeździe z bezpośrednio wyprzedzającymi ich Toronto Raptors (10-5). Kanadyjska ekipa u siebie rozbiła New York Knicks 107:84, a po 22 pkt zdobyli dla niej Kyle Lowry i DeMar DeRozan. W zestawieniu prowadzą Boston Celtics (14-2), przed Detroit Pistons (10-5). Oba zespoły w piątek odpoczywały.

Reklama

Konferencji Zachodniej z bilansem 12-4 przewodzą koszykarze Houston Rockets, którzy tej nocy również nie grali.

Aż 47 punktów zdobył rozgrywający Charlotte Hornets Kemba Walker. Jego zespół przegrał jednak na wyjeździe z Chicago Bulls 120:123. To była szósta z rzędu porażka "Szerszeni", którzy sezon zaczęli od trzech zwycięstw w czterech meczach.

"Najbardziej mi szkoda naszego trenera. Ciągle bierze na siebie winę za niepowodzenia zespołu, a tak naprawdę nie ma z nimi nic wspólnego. Przygotowuje nam odpowiednie schematy, ale my potem wszystko psujemy. To tyczy się również mnie. Zdobywanie punktów nie będzie miało znaczenia, jeśli nie poprawię gry w obronie" - podkreślił Walker.

Ciekawie było w Cleveland, gdzie Cavaliers podejmowali Los Angeles Clippers. Finaliści poprzedniego sezonu wygrali dopiero po dogrywce 118:113. W ich szeregach tradycyjnie prym wiódł LeBron James. Zdobył 39 pkt, a także miał 14 zbiórek i sześć asyst. Wśród pokonanych najlepszy był Blake Griffin - 23 pkt.

Cavaliers przez cały mecz musieli gonić wynik. Na pierwsze prowadzenie wyszli dopiero w dogrywce i już go nie oddali.