W drugim meczu tej grupy Litwa pokonała na własnym parkiecie Kosowo 106:50 i prowadzi w tabeli z kompletem punktów.

Polacy rozpoczęli mecz dobrze, ale w drugiej jego połowie pozwolili Węgrom przejąć inicjatywę. W pierwszej piątce wyszli Łukasz Koszarek, Mateusz Ponitka, Karol Gruszecki, Tomasz Gielo i Przemysław Karnowski. Za trzy punkty trafił od razu najlepszy zawodnik Pucharu Polski Gruszecki, a w połowie kwarty biało-czerwoni wygrywali 7:0. Mimo dobrego początku i niezłej obrony podopieczni trenera Mike'a Taylora pogubili się w kolejnych minutach, co pozwoliło gospodarzom doprowadzić do remisu 9:9.

Węgrzy mieli sporo strat i złych akcji w ofensywie, czego nie potrafili jednak wykorzystać biało-czerwoni. Z minuty na minutę coraz bardziej skuteczny był naturalizowany Amerykanin, na co dzień występujący w ekipie Falco Szombathely, Darrin Govens. Po jego rzucie zza linii 6,75 m Madziarzy objęli pierwsze prowadzenie w spotkaniu 12:11. Po 10 minutach było 14:12 dla Polaków.

Reklama

Przez blisko trzy minuty na początku drugiej części biało-czerwoni byli nieskuteczni w ataku. Natomiast Węgrzy wręcz przeciwnie, złapali rytm gry i nie tylko doprowadzili do remisu (14:14), ale po akcjach sprytnego Perla uzyskali największą przewagę - 20:14 w 13. minucie. Trafienie Karnowskiego pozwoliło przełamać niemoc rzutową.

Reklama

Gdyby jednak biało-czerwoni lepiej wykonywali rzuty za dwa punkty - czasami piłka wypadała z kosza nawet po rzutach spod samej obręczy - ich przewaga mogłaby oscylować powyżej 10 pkt. W 19. minucie było 32:27 dla gości po ładnym kontrataku zakończonym wsadem piłki przez Mateusza Ponitkę. To był najlepszy zawodnik w drugiej kwarcie - uzyskał 12 punktów. Polacy mieli kłopoty z zatrzymaniem 22-letniego Zoltana Perla. Do remisu 32:32 tuż przed końcem drugiej kwarty doprowadził rzutem za trzy Janos Ellingsfeld.

Trzecią odsłonę rozpoczął, tak jak początek spotkania, celnym rzutem Gruszecki. Potem jednak mnożyły się złe zagrania podopiecznych trenera Mike'a Taylora i w 25. minucie gospodarze prowadzili 46:40. Przy gorącym dopingu kibiców Węgrzy spisywali się coraz lepiej w defensywie i w ataku. Po dwóch z rzędu rzutach zza linii 6,75 m (Govens i Varadi) zespół czarnogórskiego trenera Stojana Ivkovica prowadzili już 53:42 w 27. minucie. Taylor wziął po raz kolejny czas i zdenerwowany tłumaczył koszykarzom jak powinni grać. Jego uwagi nie skutkowały, a po 30 minutach Polacy tracili do rywali aż 12 punktów (44:56). Trzecią kwartę przegrali aż 12:24 i popełnili w niej siedem strat.

W czwartej kwarcie biało-czerwoni nie odzyskali skuteczności, choć walczyli ambitnie w obronie, pozwalając rywalom na zdobycie tylko ośmiu punktów. Rywale także popełniali błędy, ale grali bardziej konsekwentnie. Po rzutach wolnych Przemysława Zamojskiego Polska przegrywała tylko 55:61. Pudła spod samego kosza środkowych (Jakub Wojciechowski trafił jeden z siedmiu rzutów z gry w całym spotkaniu), a nawet w kontratakach zaprzepaściły szanse na odwrócenie losów spotkania.

Polacy mieli zaledwie 38-procentowaą skuteczność rzutów za dwa punkty (14 z 37) i trafili tylko trzy razy zza linii 6,75 m, co Węgrzy uczynili ośmiokrotnie. Wygrana walka pod tablicami 38:30 nie miała żadnego przełożenia na ofensywne poczynania biało-czerwonych.

Kolejne okienko na mecze FIBA to przełom czerwca i lipca. Polska zagra najpierw na własnym parkiecie z Litwą (28 czerwca) i na koniec pierwszej fazy eliminacji z Kosowem na wyjeździe (1 lipca).

Węgry - Polska 64:57
Węgry: Zoltan Perl 16, Darrin Govens 15, David Vojvoda 11, Janos Ellingsfeld 7, Rosco Allen 5, Csaba Ferencz 3, Benedek Varadi 3, Akos Keller 2, Norbert Toth 2, Balint Horti 0, Szilard Benke 0
Polska: Mateusz Ponitka 20, Karol Gruszecki 11, Przemysław Karnowski 6, Jakub Wojciechowski 6, Łukasz Koszarek 5, Tomasz Gielo 4, Przemysław Zamojski 2, Aaron Cel 2, Michał Sokołowski 1, Kamil Łączyński 0, Adam Hrycaniuk 0, Marcel Ponitka 0.