Gortat na parkiecie przebywał aż 39 minut - najdłużej w tym sezonie. Trafił jednak tylko trzy z ośmiu rzutów z gry. Na swoim koncie zapisał także 11 zbiórek, cztery asysty, jeden blok i dwie straty. Popełnił dwa faule.

Reklama

"Czarodzieje" doznali czwartej porażki z rzędu i ósmej w ostatnich dziesięciu meczach. Wizards są już pewni gry w play off, ale u progu tej fazy rozgrywek prezentują się słabo. W piątek nie zdołali pokonać jednej z najsłabszych drużyn.

To była dopiero 23. wygrana Hawks w 80 meczach, którzy zawdzięczają ją dobrej postawie w końcówce. Na niespełna pięć minut przed końcem, to bowiem Wizards prowadzili 93:87, ale później nie trafili żadnego z sześciu kolejnych rzutów.

Reklama

"Nikt dziś nie chciał podawać, a kiedy piłka nie krąży wśród zawodników, trudno jest wypracować dogodną pozycję do rzutu. W efekcie strasznie pudłowaliśmy" - ocenił trener Wizards Scott Brooks.

Gortat, choć nie odpowiada za kreowanie gry, to z czterema asystami był w tym względzie najlepszy w swoim zespole. Skuteczność rzutów z gry gospodarzy wyniosła 40,2 proc., a rywali 48,1 proc.

"Jastrzębie" do zwycięstwa poprowadził Taurean Prince, który zdobył 23 punkty. Wśród pokonanych na wyróżnienie zasługuje Bradley Beal - 32 pkt.

Reklama

Drużyna Gortata w sezonie zasadniczym rozegra jeszcze dwa spotkania - we wtorek we własnej hali z Boston Celtics (54-25) oraz w środę na wyjeździe z Orlando Magic (24-55).

W Konferencji Wschodniej prowadzą koszykarze Toronto Raptors (57-22), którzy pokonali Indiana Pacers 92:73. Na Zachodzie i zarazem w całej lidze najlepsza jest ekipa Houston Rockets (64-15). Teksańczycy minionej nocy odpoczywali.

W piątek najciekawiej było w Filadelfii, gdzie miejscowi 76ers podejmowali Cleveland Cavaliers. "Szóstki" odniosły 13. zwycięstwo z rzędu, a przyjezdnych ze stanu Ohio pokonały 132:130.

Gospodarze tuż przed przerwą prowadzili już różnicą 30 punktów. Ubiegłoroczni finaliści mozolnie odrabiali stratę, ale na mniej niż dwa punkty nie udało im się zbliżyć.

Spotkanie było okazją do konfrontacji słynnego LeBrona Jamesa (Cavaliers) i mającego na razie status wschodzącej gwiazdy Bena Simmonsa (76ers). Obaj prezentowali się świetnie i uzyskali tzw. triple-double. 33-letni James na swoim koncie zapisał 44 pkt oraz po 11 asyst i zbiórek. Dorobek 12 lat młodszego Australijczyka, który w NBA gra pierwszy sezon, to 27 pkt, 15 zbiórek i 13 asyst.