Jest pan czwartym Polakiem, który podpisał kontrakt z drużyną NBA. Trafił pan do Indiana Pacers z ligi uniwersyteckiej NCAA. Nie chciał pan wcześniej spróbować sił w polskiej ekstraklasie?
Zawsze marzyłem o NBA. Z Polski wyjechałem po ukończeniu Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Warce. Zrobiłem maturę i nie wiedziałem swojej przyszłości w kraju. Przyglądałem się kolegom z zespołu, którzy spalali się psychicznie i łapali kontuzje. Nie chciałem być jednym z nich.

W Polsce młody koszykarz nie ma szans na rozwój?
Bardzo małe. Trenerzy wolą stawiać na obcokrajowców. Oni nie mają czasu, żeby szkolić nastolatków. Ich zadaniem jest wygrywać mecze, bo inaczej zostaną zwolnieni.

Będzie pan trenował z zespołem Indiana Pacers przez dwa miesiące. I co dalej?
Czeka mnie mnóstwo ciężkiej pracy, by utrzymać się w drużynie. Na razie trenuję, a 1 października jadę na obóz z zespołem, żeby rozegrać mecze przedsezonowe NBA.

Na których koszykarzach z NBA pan się wzorował?
Uwielbiam oglądać Tima Duncana i Kevina Garnetta. Od nich nauczyłem się wysoko trzymać piłkę i rozstawiać wysoko łokcie, żeby uniknąć straty.

Podczas pobytu w Stanach zajmował się pan tylko grą w koszykówkę?
Przede wszystkim studiowałem. Ukończyłem wydział socjologii na jednej z lepszych uczelni w Ameryce - Kentucky. Początki były bardzo trudne. Kryzys przyszedł po pierwszych 4-5 miesiącach. To dlatego, że przyjechałem do Ameryki sam, byłem skazany tylko na siebie.

Jak udało się panu pogodzić naukę ze sportem?

W Stanach nie ma z tym problemu. Zaskoczyła mnie tu jedna rzecz dotycząca treningów koszykarskich. Wszyscy ćwiczą razem i mogą to robić nawet 14 godzin dziennie. Nikt nie ma prawa wygonić trenujących z sali. W Polsce są 2 godziny treningu i wchodzi następna grupa zawodników.

Musiał pan być mocno zdeterminowany, żeby utrzymać się w NCAA.

To prawda. Przede mną dziesiątki koszykarzy przyjeżdżało z Polski, żeby spróbować swoich sił. Większość jednak nie dawała rady.

Spoczywa na panu wielka odpowiedzialność. Cezary Trybański, Maciej Lampe nie dali sobie rady w NBA.

Czarek i Maciek to młodzi gracze, podobnie jak ja. W NBA trzeba przetrwać trudny okres 5-6 lat. Nawet gdy siedzisz na ławce, to w końcu przyjdzie twoja kolei. Ważne jest, że uczestniczysz w każdym meczu i uczysz się od najlepszych. Koszykówka NBA jest specyficzna. Dlatego obcokrajowcom jest ciężko. Są daleko od rodziny, nie mają wsparcia, nie mają do kogo się odezwać w swoim języku. A treningi z dnia na dzień są coraz cięższe.

Chciałby pan grać w reprezentacji Polski? Lampe już drugi raz zrezygnował z występów w drużynie narodowej.
Nie znam całej sytuacji. Nie wiem, czy jest to konflikt między nim a trenerem czy drużyną. Wiem, że koszykarze nie chcą ryzykować gry w kadrze, bo obawiają się kontuzji. W kontraktach mają zapisane, jeżeli doznają jakiegoś urazu, to nie dostaną wynagrodzenia. Chciałbym oczywiście spróbować swoich sił w kadrze, ale na razie nie dostałem powołania. Jeżeli tylko zdrowie pozwoli, to chętnie pomogę.

Jaka jest różnica między ligą NCAA a NBA?
W Ameryce NCAA jest najbardziej popularna i widowiskowa. Zawodnicy mają do rozegrania tylko 30 meczów, a nie 80 jak w przypadku NBA. W każdym spotkaniu wszyscy starają się wypaść jak najlepiej, żeby pokazać się z dobrej strony przedstawicielom drużyn NBA. W NCAA koszykarzom nie płaci się za grę. Kluby opłacają im tylko stypendia.

Amerykańskie życie panu odpowiada?
Tutaj każdy patrzy na siebie, a nie na innych. Płace są lepsze niż w Polsce, a to pozwala na godne życie. Rodziny wyjeżdżają na całoroczne wakacje, częściej wychodzą do kina czy restauracji. Ale o 22.30 wszyscy wracają do domów. Nie ma całonocnych wypadów na miasto. Poza tym Amerykanie podchodzą do życia zupełnie inaczej niż Polacy. Czy im się dobrze wiedzie, czy źle, to i tak zawsze powiedzą, że jest świetnie.

Jak pan spędza wolny czas za oceanem?
Dużo czytam. Interesują mnie przedstawiciele różnych kultur, staram się ich zrozumieć. Wiem, że czytanie w dobie internetu i telewizji jest niemodne, ale jak wolę jednak książki. Poza tym słucham muzyki, która daje mi siłę do życia. Przed meczem puszczam sobie ACDC, a po grze muzykę poważną.

Jaki jest pan na boisku?
Agresywny. W rozgrywkach NCAA zawsze schodziłem z parkietu z 6 faulami. Nie oddaję rywalom łatwych punktów pod koszem. Jestem człowiekiem od czarnej roboty, nie zdobywam 25 punktów w meczu. Moim zadaniem jest zebrać 10 piłek z tablicy i zrobić kilka twardych zasłon.

































Reklama