Wyniki testów przeprowadzonych przez IAAF mogą być znane dopiero za kilka tygodni. Leon Bammau, sekretarz lekkoatletycznego klubu Limpopo Athletics z RPA na łamach gazety "Rapport" powiedział, że Caster już dwukrotnie przechodziła badania na test płci i dwukrotnie wynik potwierdzał stuprocentową kobiecość zawodniczki.

Reklama

W obronie lekkoatletki stanął sam prezydent kraju Jacob Zuma, który zapowiedział, że bez względu na wynik badania płci nie pozwoli na odebranie mistrzyni złotego medalu.

Semenyę, która we wtorek wróciła do kraju na lotnisku w Johannesburgu witały tłumy. Na wykonanych domowym sposobem transparentach widniały napisy w rodzaju "nasza pierwsza dama sportu". W domu powitali ją rodzice i była żona pierwszego, czarnoskórego prezydenta RPA Nelsona Mandeli, Madikizela-Mandela.

"Chcemy oświadczyć całemu światu, że jesteśmy dumni z naszej małej dziewczynki. Mogą sobie pisać, co chcą, a my jesteśmy z niej dumni" - powiedziała Madikizela-Mandela do tłumu fanów. Matka Semenyi, Dorcus, ubrana w tradycyjny strój na głowie, promieniała dumą z córki. "Podniosła nas na duchu. Za jej przyczyną czujemy się silni" - mówiła.

Reklama

Obrońcy Semenyi twierdzą, że oskarżenia wobec niej są motywowane zawiścią i pokazują rasową dyskryminację wobec Afrykanów.

W niedzielę prezydent IAAF Lamine Diack z Senegalu ocenił, że procedury wobec Semenyi są źle prowadzone. - To godna pożałowania sprawa. Poprosiłem o wewnętrzne śledztwo, które upewni nas, czy procedury były ściśle przestrzegane. Oby taka sytuacja nigdy więcej nie powtórzyła się.

Caster Semenya po rewelacyjnym występie na Mistrzostwach Świata w Berlinie może liczyć na lukratywne kontrakty. Za zdobycie złotego medalu dostała dużą sumę, na jeszcze większą będzie mogła liczyć od reklamodawców. Warunek jest jeden: wyniki na test płci muszą być po myśli Caster. Potencjalni sponsorzy nie chcą być łączeni ze skandalem, więc na razie czekają na rozwój wydarzeń i potwierdzenie, że mistrzyni świata faktycznie jest kobietą.