Nie wiedziałem czy tu przyjadę. Po ostatniej złamanej tyczce – trzeciej z kolei – był ból głowy. Nie miałem pojęcia skąd wziąć następne, bo moje są robione na zamówienie. Na szczęście kilka pożyczył mi Paweł Wojciechowski, a następne dojechały ze Szczecina ze starego kompletu. Wszystkie skoki dzisiaj były na sprzęcie mojego kolegi z reprezentacji. Jestem mu bardzo wdzięczny - podkreślił Lisek.

Wojciechowski (CWZS Zawisza Bydgoszcz SL), który zdobył brązowy medal, cieszył się, że w ten sposób mógł pomóc koledze.

Pawła tyczki są na znacznie wyższe skakanie, bo jest między nami różnica wagi. Jesteśmy jak pociąg, który się napędza. Złoto w Belgradzie jest jedynie przystankiem w drodze do celu. Chcę stanąć również na podium mistrzostw świata w Londynie. Nie będzie to proste, ale stabilizacja na poziomie powyżej 5,80 i częste atakowanie takich wysokości w konkursach dają potrzebne w najważniejszych momentach doświadczenie - ocenił pierwszy Polak, który skoczył o tyczce 6 metrów.

Ostatni złoty medal dla Polski w tej konkurencji wywalczył w halowych mistrzostwach Europy w Wiedniu w 1979 roku Władysław Kozakiewicz.

Reklama

Muszę podziękować mojemu trenerowi Marcinowi Szczepańskiemu. Kluczem do sukcesów jest trening. Przez ostatni rok ciężko harowałem. Nie mam żadnej specjalnej diety. Jem wszystko. Bardzo lubię polską kuchnię. Kotlet z ziemniakami jest moim ulubionym daniem. Jestem ze wsi – z Dusznik koło Poznania. Ludzie stamtąd zawsze mówią mi, żebym pamiętał skąd jestem. I tak jest. Tam mieszka trzy tysiące osób. Moja mama ukształtowała mój gust kulinarny. Ona świetnie gotuje; żonie mówię, żeby brała z niej przykład - wspomniał Lisek.

Złoty medalista podkreślił, że nie odpuszcza i nie kupi sobie nawet piwa, którym mógłby uczcić medal.

Przez kilka dni będę odpoczywał. Na alkohol nie ma szans, bo wiem o co walczę. Może skuszę się na colę, żelki i chipsy. Bardzo lubię mięso. Nigdy nie byłem orłem w szkole, ale z wychowania fizycznego miałem zawsze szóstkę. U nas nie było na szczęście tak, że nauczyciel rzucił piłkę i kazał grać. Zawsze mieliśmy elementy gimnastyki i sprawdziany lekkoatletyczne. Najgorzej radziłem sobie z językiem polskim, stąd boję się swoich wypowiedzi - powiedział Piotr Lisek.