Przegrali tylko z Brytyjczykami. Doskonale spisali się Polacy także w klasyfikacji punktowej. Zajęli w niej trzecie miejsce z najwyższym w historii dorobkiem 172 pkt. Biało-czerwonych wyprzedzili tylko Brytyjczycy - 212 i Niemcy - 196,5.

Reklama

Włodarczyk triumfowała po raz czwarty z rzędu, ale w sumie jest to jej piąty medal tej imprezy. Została tym samym dopiero trzecim sportowcem, który w jednej konkurencji pięć razy stawał na podium mistrzostw Europy (wcześniej dokonali tego: reprezentant ZSRR Igor Ter-Owanesjan - trzy złote i dwa srebrne w skoku w dal oraz Chorwatka Sandra Perkovic - pięć złotych w rzucie dyskiem).

Trenująca z Krzysztofem Kaliszewskim Włodarczyk chciała pokonać granicę 80 metrów, ale konkurs zakończyła wynikiem 78,94, co jest rekordem mistrzostw Europy. Druga była Francuzka Alexandra Tavernier - 74,78, a trzecia Joanna Fiodorow - 74,00. Tuż za podium rywalizację zakończyła trzecia zawodniczka ubiegłorocznych mistrzostw świata Malwina Kopron - 72,20.

Reklama

Bieg na 1500 m rozegrał się nietypowo. Wprawdzie można było przypuszczać, że Laura Muir będzie chciała wszystko kontrolować i weźmie na swoje barki prowadzenie, ale za nią nikt nie "poszedł". Ennaoui trzymała się trzeciej-czwartej pozycji. Na 400 m przed metą zaczęła przyspieszać i gonić. Na drugim miejscu była na ok. 100 m do mety i goniła Muir, ale Brytyjka była szybsza i nie dała się wyprzedzić. Ennaoui była jednak wyraźnie zadowolona.

"Bardzo cieszę się z tego srebra. Nie ma co teraz dywagować czy była szansa na złoto. Dwa tygodnie temu przeszłam poważne zatrucie pokarmowe, o którym nikomu nie mówiłam. Ono wyłączyło mnie na tydzień z treningów. U mnie jednak zazwyczaj tak jest, że jak coś się źle zaczyna, to potem kończy się szczęśliwie. Tak było i tym razem" - skomentowała.

Reklama

Na niesamowicie wysokim poziomie stał konkurs tyczkarzy, ale tym razem bez happy endu dla Polaków - Piotra Liska i Pawła Wojciechowskiego. Bohaterem był niespełna 19-letni Armand Duplantis. Szwed skakał jak w transie - wszystkie wysokości zaliczał w pierwszym podejściu i zatrzymał się na 6,05. Tę wysokość też pokonał. Już jako jedyny i cieszył się nie tylko ze złotego medalu, ale i rekordu świata do lat 20.

Jeszcze nigdy w historii tej konkurencji nie trzeba było skoczyć 5,95 m, by wywalczyć brąz... Na podium stanęli też startujący pod neutralną flagą Rosjanin Timur Morgunow i Francuz Renaud Lavillenie. Lisek uzyskał 5,90 i był tuż za podium, a Wojciechowski pokonał 5,80 i został sklasyfikowany na piątej pozycji.

"Skoki rywali na sześć metrów i powyżej - to było coś niesamowitego. Dzisiaj trzeba było tak skakać. Wiedziałem, że poziom będzie wysoki, ale nie spodziewałem się, że aż tak. Myślałem, że 5,90 m da mi medal" - powiedział Lisek. A Wojciechowski dodał: "Nie w te miejsca z Piotrkiem celowaliśmy. Konkurs zapierał jednak dech w piersiach. Na początku byłem nieco zły, bo skoczyłem +tylko+ 5,80, ale jak zobaczyłem, że 5,95 też by mi nic nie dało przy moich zrzutkach, to nieco mi przeszło. Pokaże jeszcze wszystkim na co mnie stać".

Sprinterskie sztafety miały zmienne szczęście. Kobiety w składzie: Kamila Ciba, Anna Kiełbasińska, Martyna Kotwiła i Ewa Swoboda zajęły w finale szóste miejsce czasem 43,34. Z kolei mężczyźni: Eryk Hampel, Remigiusz Olszewski, Dominik Kopeć i Przemysław Słowikowski zostali zdyskwalifikowani w eliminacjach za przekroczenie toru przez jednego z zawodników. Biegi rozstawne na swoją korzyść rozstrzygnęli Brytyjczycy.

Holenderka etiopskiego pochodzenia Sifan Hassan nie dała szans rywalkom na 5000 m - 14.46,12. Polki straciły do niej minutę. Katarzyna Rutkowska była jedenasta - 15.41,52, a Paulina Kaczyńska dwunasta - 15.49,21.

W trójskoku mężczyzn triumfował urodzony na Wybrzeżu Kości Słoniowej Portugalczyk Nelson Evora - 17,10, a na 3000 m z przeszkodami Niemka Gesa-Felicitas Krause - 9.19,80.

Ostatniego dnia przed południem odbyły się też biegi maratońskie. Na mecie doszło do kuriozalnej sytuacji. Polacy byli przekonani, że są na podium, dostali flagi, pozowali z nimi, dziękowali PZLA za możliwość startu. Potem okazało się, że sklasyfikowano ich na... piątej pozycji. W centrum Berlina najlepiej spisali się Białorusinka Wolga Mazuroniak - 2:26.22 i Belg Koen Naert - 2:09,51. Izabela Trzaskalska była dziesiąta - 2.33,43, a najlepszy z Polaków Mariusz Giżyński trzynasty - 2:16.02.

Polscy kibice zapamiętają jeszcze mistrzostwa Europy w Berlinie dzięki pozostałym medalistom: złotym - Wojciecha Nowickiego (młot), Adama Kszczota (800 m), Michała Haratyka i Pauliny Guby (oboje kula), Justyny Święty-Ersetic (400 m) oraz kobiecej sztafety 4x400 m; srebrnym - Pawła Fajdka (młot), Konrada Bukowieckiego (kula), Marcina Lewandowskiego (1500 m).

W pamięci zostaną także inne obrazki - podwójny triumf (na 1500 m i 5000 m) 17-letniego Norwega Jakoba Ingebrigstena, pożegnanie "króla" dysku Niemca Roberta Hartinga, świetny bieg Karstena Warholma na 400 m ppł i doskonałe sprinty Diny Asher-Smith. Nie spisali się jedynie organizatorzy. Problemy z internetem, brak wody do picia, niedostosowana strefa mieszana, źle działająca strona z wynikami. Na trybunach przez siedem dni imprezy zasiadło ok. 360 tys. kibiców. Pod tym względem organizatorzy spisali się na medal.