Musimy dostarczać organizmowi odpowiednią dawkę węglowodanów oraz białka. Podstawą są makarony, ryż czy kasza. Kaloryczność naszej diety jest dużo większa niż w przypadku tzw. normalnego człowieka - powiedział Mateusz Bartoszek.

Tomasz Stępień zwrócił uwagę, że zawodnicy występujący w reprezentacji różnią się między sobą nieraz znacząco jeśli chodzi o budowę ciała.

Gdybyśmy stanęli obok siebie w jednym rzędzie, to widać będzie, że jest kilku większych z brzuszkiem, jest kilku chudszych. Niektórzy są zbudowani jak atleci. Odżywianie to bardzo indywidualna sprawa. Jeden je, ile wlezie, a i tak jest chudy jak patyk, a inny trzyma dietę, ale zje o jedno ciastko za dużo, idzie do lustra i okazuje się, że coś mu tam nie pasuje i się nie dopina - dodał z uśmiechem zawodnik Arki Gdynia.

Zdaniem Płonki w polskim rugby wiele się zmieniło i coraz mniej jest osób otyłych, z którymi niektórzy kojarzą ten sport.

Reklama

Rzeczywiście w lidze się zdarzają, ale już na poziomie reprezentacji ludzie dbają o sylwetkę, bo nawet ci solidnie zbudowani, którzy są w pierwszej linii, muszą sporo biegać po boisku. Jak ktoś więc jest otyły i ma problemy z poruszaniem się, to nie znajdzie miejsca w reprezentacji. W klubie może jeszcze sobie jakoś poradzi, ale w drużynie narodowej na pewno nie - podkreślił.

Reklama

Szkoleniowiec przyznał, że nie ma diety, która sprawdziłaby się u każdego rugbisty. Ja przez siedem lat grałem we Francji i przez cały ten czas jadłem to samo przed meczem, bo w każdym klubie serwowano to samo - stek, ryż i marchewkę tartą. Dobrze się po tym czułem i nie znudziło mi się to, bo jadłem taki zestaw tylko raz w tygodniu. Niektórych rzeczy nie przyswajam. Np. niektórzy zawodnicy są w stanie zjeść jajecznicę na śniadanie - ja nie, bo nie dałbym potem rady biegać, ale jeśli oni dobrze się po tym czują... Wiedzą, jak sobie zapewnić energię - zaznaczył.

Jak dodał, Polski Związek Rugby zorganizował kadrowiczom spotkanie z dietetyczką. Z porad specjalisty w zakresie żywienia korzysta również indywidualnie Bartoszek.

Ale to nawet nie chodzi o to, żeby sobie ułożyć plan, tylko żeby się tego trzymać. Inaczej nie otrzymasz oczekiwanego efektu, a jedzenie to jeden z kluczowych elementów. Najpierw jest głowa, a potem przygotowanie fizyczne. Ale też gdy się je cały czas to samo, to czasem już się wymiotować chce - zaznaczył 26-letni rugbista francuskiego SMRC Saint Medard.

Reklama

Każdy z zawodników ma własną listę "zakazanych" smakołyków. Ja mam tendencję do tycia, więc na co dzień staram się odżywiać według zegarka, bilansować sobie tę dietę. Natomiast podczas zgrupowań to wszystko idzie gdzieś tam na bok, bo trenujemy dwa razy dziennie. Gdybym mógł poświęcić się tylko rugby i trenować także na co dzień dwa razy dziennie, to ta dieta też byłaby troszeczkę inna. A praca zawodowa, nieregularność - to wszystko może mieć odzwierciedlenie, ale mimo wszystko staram się trzymać względną dietę - zapewnił Stępień.

Przypomniał, że w kraju rugbiści mają status amatorów. Nikt - tak jak to jest w przypadku reprezentacji, które np. biorą regularnie udział w Pucharze Sześciu Narodów - nie przychodzi rano i nie bada nam poziomu cukru czy wody. Musimy jeść i cieszyć się tym, że mamy tak ogromny bufet podczas zgrupowań w Ossie i korzystać z tego. Nigdy wcześniej nie jadłem ratatouille, a okazało, że pewnego dnia przed meczem z Belgią mieliśmy podane to w hotelowej restauracji - zaznaczył z uśmiechem.

Poza bogatym wyborem potraw podczas zgrupowań pilnowanie diety jest także narażone na niepowodzenie przy okazji świątecznych wizyt u rodzin.

Nie obejdzie się wówczas bez maminych kotlecików czy barszczyku. A jeszcze sernik, a tylko jeden, a potem jeszcze drugi i trzeci. Ale z reguły staramy się trzymać pewien poziom kaloryczny. W okresie treningowym mamy dietę sportową - ok. 3000 kalorii i jest to dla nas zupełnie wystarczające - przyznał grający na co dzień w Lechii Gdańsk Tomasz Rokicki.

Jak zaznaczył, jego klub współpracuje z firmą cateringową, która w okresie treningowym do każdego domu dostarcza pięć posiłków dziennie przygotowanych w oparciu o zbilansowaną dietę.

W tygodniu korzystam z cateringu, ale uwielbiam gotować i dlatego w weekendy sam przygotowuję sobie posiłki i pozwalam sobie wówczas na różne dziwactwa. Ale zawsze jak sobie szukam czegoś do zrobienia, to używam słów typu "fit" - podkreślił.

Przyznał, że rugbiści powinni wystrzegać się m.in. przekąsek. Staramy się unikać oczywiście słodyczy, ale ja jestem już teraz w takim okresie, że niczego sobie nie odmawiam - skwitował z uśmiechem Bartoszek.

Stępień przyznał z kolei, że w jego przypadku owa lista "zakazanych" jest ruchoma. W sezonie się powiększa - wiadomo, słodycze, napoje gazowane itp. Jak jest roztrenowanie, to możemy sobie pozwolić na ciut więcej. Ale te ograniczenia też w żaden sposób nie może być wielkim rygorem. Nie dostajemy za grę takich pieniędzy, które by nam pozwalały na to, by tę dietę trzymać aż tak rygorystycznie. Do wszystkiego trzeba podejść z głową - argumentował.

W podobnym tonie wypowiada się Płonka. Jak zapewnił, sam stara się zbytnio nie wtrącać w sprawy odżywania swoich podopiecznych i nie zagląda im w talerze na zgrupowaniach.

Każdy ma swój rozum. Oczywiście, czasami musimy huknąć +panowie, starczy już tego jedzenia - wspominał trener biało-czerwonych.