"Gibon" był bohaterem trzech spotkań eliminacji, w których zdobyliśmy siedem punktów. Ani razu nie zawiódł trenera Leo Beenhakkera. Świetnie spisał się z Serbią (1:1), potem udanie bronił w Kazachstanie (1:0), by rozegrać rewelacyjny mecz przeciwko Portugalii (2:1). Niestety, w tym ostatnim spotkaniu otrzymał drugą żółtą kartkę w rozgrywkach i musiał pauzować - pisze "Fakt"

"Nawet gdybym nie otrzymał wtedy tej kartki i tak nie mógłbym zagrać z Belgami na wyjeździe. Podczas występu w lidze rosyjskiej doznałem wstrząśnienia mózgu i kilka tygodni gry miałem z głowy" - wyjaśnia Kowalewski.

Potem kłopoty bramkarza zaczęły narastać. W bramce reprezentacji zastąpił go Artur Boruc. Nie bronił też w Spartaku, który na dodatek sprowadził Chorwata Stipe Pletikosę. Teraz też nie jest najlepiej, Kowalewski przechodzi rehabilitację po pęknięciu nadgarstka. Wielokrotnie mówiło się, że zmieni klub, ale w końcu okienko transferowe się zamknęło, a on został w Moskwie.

"Do końca roku na pewno będę zawodnikiem Spartaka. Tak na dobrą sprawę to moja kariera stanęła w miejscu, cena nie rośnie, wartość spada. Kiedy zgłaszał się jakiś klub, który chciał mnie kupić, to moskwianie dyktowali zawrotną kwotę odstępnego. Jestem jednak zdeterminowany, by zmienić drużynę. Roczna przerwa w występach dała mi możliwość przemyślenia wielu spraw. Jedno jest pewne, chcę wrócić do bramki, za którą się stęskniłem po trzech latach intensywnych występów. Na szczęście ten pechowy 2007 rok już się kończy..." - mówi "Gibon".

Wychowanek Wigier Suwałki jest w stałym kontakcie ze sztabem szkoleniowym reprezentacji. Z Beenhakkerem spotkał się, gdy kadra grała w Moskwie przeciwko Rosji. Pogawędka była miła, ale znowu dowiedział się, że powrót do reprezentacji jest możliwy, jeśli zacznie grać.

"Czy ktoś jeszcze pamięta to, że broniłem z Portugalią? Wątpię. Będę jednak w Chorzowie, gdy zagramy z Belgami. Wiem, że powołania nie otrzymam, ale przyjadę odwiedzić kolegów. Coś mi się wydaje, że to będzie historyczny mecz" - uważa bramkarz.









Reklama