Brazylijczyk, który urodził się w tym samym roku (1921) co Kazimierz Górski i najlepszy strzelec w historii Milanu Gunnar Nordhal, występuje na prawej stronie ataku. Mało skromnie przyznaje, że na tej odpowiedzialnej pozycji radzi sobie naprawdę świetnie. "Wyglądem i stylem gry przypominam Romario. Jestem małym, masywnym człowieczkiem, o którym defensorzy często zapominają. A to wielki błąd. Wystarczy bowiem chwila nieuwagi i bum bum, zdobywam brameczkę" - barwnie opowiada Tercao.

Ten sympatyczny dżentelmen gra na co dzień w brazylijskiej lidze seniorów w klubie Goiandira. "Z tą drużyną jestem związany od zawsze. Zacząłem tu trenować w 1935 roku" - mówi piłkarz. Obecnie ćwiczy niemal codziennie ku uciesze lokalnej społeczności. Licząca 5 tys. mieszkańców miejscowość stała się bowiem sławna dzięki temu niezwykłemu sportowcowi.

Skąd Tercao bierze siłę do tak intensywnego biegania za piłką? "Oto moja recepta na długowieczność: trzeba chodzić spać wcześnie, najlepiej przed 23. Należy też jeść dużo owoców, pić mleko, unikać alkoholu, no i nie ćpać. I jeszcze jedno. W młodości miałem wiele kobiet. Miłość zapewnia kondycję na lata" - śmieje się sędziwy piłkarz.

Świat usłyszał o Brazylijczyku po raz pierwszy w 2005 r. Wówczas jego synowa Marley zgłosiła kandydaturę teścia do Księgi Rekordów Guinnessa w kategorii „najbardziej wiekowy zawodnik”. Dwa lata później Tercao został tam oficjalnie wpisany. "Marzyłem o tym, odkąd skończyłem 60 lat" - przyznaje skrzydłowy Goiandiry.

Pytany o to, jak długo chce jeszcze uprawiać sport, odpowiada: "Jeśli zdrowie pozwoli, to przynajmniej do 90. roku życia". "Aż tyle czasu? To dobrze, bo Tercao jest ważnym punktem naszej drużyny. Nigdy nie był jej gwiazdą, ale nie schodził też poniżej pewnego poziomu" - mówi pastor z Goiandiry Mario Paim.







Reklama