Prezes PZPN Michał Listkiewicz podjął taką decyzję mimo wcześniejszych deklaracji, że usiądzie do rozmów z Beenhakkerem tylko w razie historycznego awansu do finałów mistrzostw Europy 2008, które odbędą się w Szwajcarii i Austrii. Co skłoniło Listkiewicza do zmiany zdania? Na pewno nie tylko bliskość osiągnięcia celu (wystarczy, że wygramy jeden z czekających nas ostatnich meczów z Belgią i Serbią). Chodzi raczej o coraz bardziej realną możliwość przechwycenia Beenhaakera przez innego pracodawcę.

Na trenerskim rynku wszyscy doskonale zdają sobie sprawę, że Beenhakkerowi z końcem obecnego miesiąca wygasa kontrakt z polską federacją. A że Holender wciąż jest skuteczny (wprowadził do mistrzostw świata Trynidad i Tobago i zapewne wprowadzi do finałów Euro Polskę), to nie brakuje mu propozycji pracy.

Sam Beenhakker w ostatnich wywiadach prasowych przyznawał, że bez przerwy odbiera telefony w tej właśnie sprawie. Pochwalił się tym zapewne nie bez powodu. Na mecz z Belgią do Chorzowa akredytowała się duża grupa dziennikarzy z Holandii. Wczoraj holenderska ekipa telewizyjna próbowała dostać się do ośrodka we Wronkach, aby zadać Beenhakkerowi konkretne pytanie: Czy w razie niepowodzenia z reprezentacją Polski obejmie drużynę PSV Eindhoven? Działacze tego klubu, po tym jak Valencia podkupiła im za 350 tysięcy Euro trenera Ronalda Koemana, szukają nowego szkoleniowca.

Dla Beenhakkera podjęcie tej pracy byłoby wyzwaniem prestiżowym. PSV to jedyna drużyna spośród wielkiej holenderskiej trójki, której nie prowadził.





Reklama