„Grant dokonał tego, co nie udało się wielkiemu Jose Mourinho - otworzył Chelsea bramę do piłkarskiego raju” - napisał „The Sun”. To ta sama gazeta, która kilka dni temu namawiała kibiców do obrażania Granta, gdyby przypadkowo spotkali go na ulicach Londynu. Wcześniej media traktowały trenera Chelsea równie brutalnie. Zarzucały mu brak umiejętności - gazety co i raz przypominały słowa byłego selekcjonera Izraela Shlomo Scharfa, który powiedział:"Grant nic nie wie o futbolu. To dyletant. Dziennikarze pisali też, że tak naprawdę zespół trenował asystent Izraelczyka Henk Ten Cate. Według nich to on ustalał skład na mecze, a Grant miał być tylko figurantem".

Reklama

Trener Chelsea dzielnie znosił krytykę Anglików pod swoim adresem. Nie kłócił się z dziennikarzami, wolał ich ignorować. Po spotkaniu z Evertonem zadano mu na konferencji około 50 pytań. Na każde z nich odpowiadał „tak”, „nie” lub „nie wiem”. Po tym wystąpieniu media nazwały go błaznem.

We wtorek Grant pokazał, że jednak zna się na rzeczy i nie musi korzystać z rad Ten Cate. Izraelczyk wystawił w pierwszym składzie Didiera Drogbę, mimo że dziennikarze odradzali mu tę decyzję. Afrykańczyk nie strzelił gola w kilku spotkaniach z rzędu, tymczasem w spotkaniu z Liverpoolem zachwycił - zdobył dwie bramki! Dobrą, acz ryzykowną, zagrywką trenera było też postawienie na Franka Lamparda, który zaledwie kilka dni temu pochował matkę. Anglik, mimo tego że był załamany, zagrał świetnie. W decydującym momencie meczu Grant nie wahał się, by nakazać mu wykonywanie karnego. "To znakomity fachowiec. Trener jakich mało. Bzdurą są informacje o naszym rzekomym konflikcie z Avramem. Lubimy go i nie mamy nic przeciwko temu, by prowadził nas w kolejnym sezonie" - mówił kapitan Chelsea John Terry.

Teraz nikt nie będzie, przynajmniej do czasu finału Ligi Mistrzów z Manchesterem United (21 maja w Moskwie), podśmiewać się z Izraelczyka. Z nieudacznika Grant stał się dla Anglików nagle trenerem z prawdziwego zdarzenia. Przypomniano sobie, że jest pomysłowy - kiedyś by zmotywować piłkarzy włączył im fragment filmu „Braveheart” - a także inteligentny. "Ma umysł filozofa. Wypowiada się z gracją, niczym Socrates" - mówi o Grancie David Thompson, kiedyś jego podopieczny w Portsmouth.

Reklama

Po wtorkowej konfrontacji z Liverpoolem Anglicy poznali jeszcze jedną twarz Izraelczyka - człowieka wrażliwego, pamiętającego o własnych korzeniach. Grant przypomniał bowiem, że spotkanie toczone było w bardzo ważny dla niego dzień - Dzień pamięci o ofiarach Holocaustu. "Gdy ojciec miał 15 lat, musiał własnymi rękami grzebać rodziców, siostry i braci. To straszna historia" - opowiadał zdumionym dziennikarzom z Anglii Grant, którego dziadkowie umarli z głodu na Syberii.

Następnie trener Chelsea poleciał do Polski. Wczoraj wziął udział, zresztą nie po raz pierwszy, w Marszu Żywych w Oświęcimiu. Uczestnictwo w tym wydarzeniu ma dawać świadectwo pamięci osób pomordowanych przez Niemców w trakcie drugiej wojny światowej.