Słoweniec Andraz Kirm wyznał, że występy w Wiśle traktuje tak samo jak transfer do Anglii, i że generalnie krakowski klub jest wielki, a nasza liga bardzo atrakcyjna. Oczywiście my powiemy, że nie, ale tak naprawdę zależy, skąd się patrzy. Z góry czy z dołu.

Reklama

"W Holandii pytają się mnie, ilu polskich piłkarzy wyjeżdża latem z ekstraklasy na Zachód. I co mam powiedzieć? Że jeden, dwóch? Prawda jest taka, że polskie kluby wcześnie odpadają z pucharów i mało kto na Zachodzie wie, co to jest ekstraklasa" - powiedział nam menedżer reprezentacji Polski Jan de Zeeuw. "Nie wiem, czy to sprawiedliwe, czy nie. W Holandii przeciętny obcokrajowiec zarabia 400 tys. euro rocznie. Ilu w polskiej ekstraklasie gra Hiszpanów? A ilu Włochów, czy Anglików? Owszem, kluby są w stanie płacić 400 tys. i płacą, ale mając do wyboru polską czołówkę albo holenderskiego słabeusza, wybierasz słabeusza".

>>>PZPN szykuje nieformalną rewolucję w lidze

Nie zmienia to jednak faktu, że - jak mówi Franciszek Smuda - piłkarzy z Zachodu polskie kluby sprowadzają i sprowadzać ich będą coraz więcej. "Podobnie i z innymi rejonami. Dla piłkarzy z Bałkanów czy Słowacji Polska to dobry kierunek, nieco wyższy standard" - mówi „Dziennikowi” były szkoleniowiec Lecha Poznań. "Przyciągamy ich i finansowo, i organizacyjnie. Taki Bośniak, jak przyjedzie do poważnego klubu w Polsce, będzie bardzo zadowolony".

Reklama

Podobnie patrzą na naszą ligę Afrykańczycy i piłkarze z Ameryki Płd. Myślą, że Polska jest w Unii Europejskiej, więc biedy tam być nie może. Korupcja? Przynajmniej nie strzelają do ciebie na ulicach. "Brazylijczyków przekonywałem, mówiąc, że łatwo jest się u nas wypromować. Powtarzałem też: <nie martw się, na wiosnę będzie stadion>. Nie wiedziałem tylko, że na tę wiosnę za trzy lata" - śmieje się Mariusz Piekarski, menedżer działający głównie na rynku brazylijskim. "Muszę jednak przyznać, że wielu było zadowolonych, bo w zasadzie polskie kluby nieźle płacą. Naprawdę. Nie zmienia to jednak faktu, że nasza liga w wielu przypadkach pozostaje anonimowa".

Liczba obcokrajowców w ekstraklasie od dwóch sezonów utrzymuje się na stałym poziomie i oscyluje wokół stu. "Według mnie to o wiele za dużo. Wśród obcokrajowców zdarzają się perełki, ale jest też i mnóstwo złomu. Nie problem jest go sprowadzić. Powiedziałbym, że tylko pięć, dziesięć procent zawodników, którzy do nas przyjeżdżają to wartościowi gracze" - mówi nam menedżer Grzegorz Bednarz. "Kiedyś w lidze rosyjskiej masowo przyjmowano piłkarzy zza granicy, ale po jakimś czasie ich reprezentacja zaczęła kiepsko grać. Wprowadzili więc limity. I dzisiaj Sborna gra świetnie".

Porównanie trochę nie na miejscu, bo tak naprawdę mało istotne, czy sto to dużo, czy mało. Ważne jest to, ilu w tej setce jest Golemów, a ilu Stiliciów. Bednarz w jednym ma rację - w ostatnich latach takich „Golemów” była przytłaczająca większość. Jednak to się zmienia. Prezesi uczą się na błędach, skauci uczą się patrzeć, dyrektorzy sportowi negocjować, a spece od marketingu zarabiać. Polskie kluby sprowadzają coraz lepszych piłkarzy. I coraz lepsi piłkarze chcą w Polsce grać.

Reklama

"Obcokrajowcy patrzą na naszą ligę zdecydowanie inaczej niż w latach 90. Kluby mają poważnych sponsorów, profesjonalizują się" - powiedział nam dyrektor sportowy Wisły Kraków Jacek Bednarz. "Piłkarzy zza granicy może przybywać. To zwykła ekonomia. Zawodników dobrych na rynku wewnętrznym jest mało, osiągają więc ogromne ceny. Łatwiej więc ściągnąć kogoś z zewnątrz".

Tak więc nawet jeśli Grzegorz Lato wprowadzi w ekstraklasie niepisaną zasadę „6 + 5”, to kluby dalej będą sprowadzać obcokrajowców. Na szczęście w końcu będziemy mogli pozwolić sobie na to, aby być wybrednym. "Euro 2012 zmieni nasz wizerunek, ludzie zobaczą, że u nas są nie tylko kartofliska. Możesz wystawić fajną sztukę w polu, ale to nie ma sensu. Lepiej w jakimś ładnym teatrze. Inni aktorzy to zobaczą i zaczną zazdrościć" - uważa Piekarski.