ARTUR SZCZEPANIK: Jak porówna pan Levadię z zespołami rosyjskimi?

MARIUSZ JOP: W zasadzie to nie ma porównania, bo to jest naprawdę bardzo słaba drużyna. Myślę, że w lidze rosyjskiej nie odgrywałaby żadnej roli. Oczywiście nie miałaby szans na grę w najwyższej klasie rozgrywkowej. Zresztą nawet nijak ma się do polskich zespołów.

Reklama

Ale przecież Levadia o mały włos nie okazała się od Wisły lepsza. Dlaczego?

Na pewno nie zgodzę się z tym, że zlekceważyliśmy rywali. Tamto spotkanie było bardzo dziwne. Przecież to my dyktowaliśmy warunki. Estończycy oddali jeden celny strzał i od razu padła bramka. Tak, wiem, że przy moim udziale… Jednak takie bramki też się traci.

Reklama

Estończycy mogli tamto spotkanie nawet wygrać…

Nie zapominajmy, że zagraliśmy wtedy w bardzo eksperymentalnym składzie. Na prawej obronie grał Wojtek Łobodziński, a potem Piotrek Brożek. Zwróćmy też uwagę na to, że to było nasze pierwsze poważne spotkanie po okresie roztrenowania. Przecież Wisła szykowała się na cały sezon, a nie właśnie na Levadię.

Wspomniał pan o prawej obronie. Kontuzjowany jest Peter Singlar, więc może się zdarzyć tak, że na jego pozycji zagra pan. Zdarzało się panu występować na boku defensywy?

Reklama

Tak, pamiętam. Ale nie zapominajmy, że od pięciu lat jestem stoperem i właśnie na środku obrony czuję się najlepiej. To tyle na ten temat.

W pierwszym spotkaniu Wisła zaprezentowała się bardzo słabo. Ciężko zestawić ją z tym zespołem sprzed paru lat, w którym pan występował?

Takie dywagacje nie mają sensu. Jedno, co mnie zdziwiło, to brak skuteczności. W lidze rosyjskiej to byłoby nie do pomyślenia. Tam zespoły mają po dwie, trzy sytuacje i z tego muszą zdobywać bramki. Jak wszyscy pamiętamy, w zeszłym tygodniu Wisła stworzyła ich chyba kilkanaście.

Wyobraża pan sobie, że Wisła dzisiaj odpadnie z eliminacji Ligi Mistrzów?

Nie ma takiej możliwości. Musimy wygrać i przejść dalej. Nie widzę innej opcji. W zespole jest atmosfera wielkiej mobilizacji. Wynik z zeszłego tygodnia traktujemy jako pewnego rodzaju zimny prysznic, który pobudzi nas do jeszcze lepszej gry.