Obraniak na miejscu zbiórki w hotelu Sheraton stawił się o 13.10. Jeszcze zanim zdążył się zameldować, został porwany przez dyrektora kadry Jana de Zeeuwa, który zaprowadził go do bossa. Beenhakker serdecznie wyściskał debiutanta i towarzyszącego mu Grzegorza Krychowiaka. Obraniak grzecznie powiedział, czekającym na niego dziennikarzom: "Bonjour". I poszedł spać.

Reklama

Takie bowiem było zalecenie Beenhakkera dla wszystkich piłkarzy. Po sjeście zawodnicy wzięli udział w przedmeczowej odprawie, a potem pojechali na trening, podczas którego największe problemy miał sam Leo. Po zabiegu kolana nadal nie doszedł do siebie.

"Lekarz naszej reprezentacji Jacek Jaroszewski cały czas jest w kontakcie z holenderskim lekarzem Beenhakkera" - zdradził nam de Zeeuw. "W piątek selekcjoner wraca do Holandii na kolejny zabieg. Na razie Jacek zrobił mu okłady z lodu, dał garść tabletek przeciwbólowych. Leo powiedział, że przez trzy dni treningów musi wytrzymać. A jak nie, to załatwimy mu jakiś wózek. Będzie siedział i krzyczał. Jest w o tyle dobrej sytuacji, że nie musi biegać tak jak piłkarze" - żartował de Zeeuw.

Po Beenhakkerze widać było, że nie jest w najlepszej formie. Siedząc na krześle w hotelowej kawiarni co chwilę prostował kolano, wstawał i rozciągał obolałe nogi. Po obiedzie usiadł na dłużej z Ebim Smolarkiem. Widać, że selekcjoner przejął się tym, że jeden z jego ulubionych piłkarzy jest tylko rezerwowym w Racingu Santander i postanowił mu pomóc.

Reklama

Pomocy potrzebował też Michał Żewłakow, który przyjechał na zgrupowanie ze spuchniętą prawą dłonią. "W czasie meczu ligowego miałem mały wypadek. Jadę do szpitala i zobaczymy, na ile to jest groźne" - powiedział Żewłakow, który do Sheratona przyjechał razem z żoną i dwójką dzieci.

Piłkarze do Warszawy zjeżdżali się już od niedzieli, choć data zbiórki wyznaczona była na 15 w poniedziałek. "Wszyscy stawili się na czas oprócz Mariusz Lewandowskiego. Ale to normalne, że się spóźnia. Przyzwyczailiśmy się. Chyba musi się przeprowadzić z Doniecka gdzieś bliżej, to nie będzie z nim tego problemu" - mówił de Zeeuw.

Piłkarze na zgrupowaniu stawili się w dobrych humorach i w komplecie. Nie było już głupich wymówek i wymigiwania się od gry, tak jak miało to miejsce podczas czerwcowego wyjazdu na zgrupowanie w RPA. Tym razem wszyscy powołani przyjechali - oprócz kontuzjowanych Ireneusza Jelenia i Bartosza Bosackiego - i każdy podkreślał, jak ważny jest mecz z Grecją.

Reklama

"To ostatni i jedyny sprawdzian przed wrześniowymi meczami eliminacji mistrzostw świata. Szkoda, że nie ma więcej terminów, bo jeszcze jeden mecz na pewno by się nam przydał" - powiedział Marek Saganowski, jedyny kadrowicz z III ligi (bo na tym poziomie rozgrywek występuje obecnie jego klub Southampton). "Wiedziałem, że będziecie mnie o to pytać. Wiedziałem... Co mogę powiedzieć. Ciągle mam jeszcze nadzieję, że uda mi się zmienić klub. A jak nie, to pogram rok w League One, bo plan mamy taki, żeby po tym sezonie wrócić do Championship. Na razie rozegrałem jeden mecz przeciwko Millwall. Zdawałem sobie sprawę, że w Championship gra się fizyczną piłkę, ale w League One to dopiero się dzieje. Sędziowie pozwalają obrońcom absolutnie na wszystko. Jestem przerażony. Rywale wystawili czterech obrońców grających w jednej linii, takich byków, co nie odstawiają nogi w żadnej sytuacji. A ja musiałem biegać jak szalony za każdą piłką. Taka gra to naprawdę kawał ciężkiej pracy. Dlatego cieszę się, że przyjechałem na mecz z Grecją, bo chciałbym wreszcie pograć w piłkę, a nie tylko za nią biegać" - żalił się na swój piłkarski los Saganowski.

Być może Leo da mu się wykazać, bo w ataku pod nieobecność Jelenia ma do wyboru tylko Saganowskiego, Roberta Lewandowskiego i będącego zupełnie bez formy Pawła Brożka. "Nie przekreślałbym Pawła tylko dlatego, że w dwóch meczach nie strzelił gola" - powiedział Lewandowski, który w niedzielę rozegrał popisowy mecz w Kielcach – strzelił Koronie dwa gole i zaliczył asystę. "Na swoją formę nie narzekam. Cieszę się, że tak dobrze rozpoczęliśmy rozgrywki. Teraz chcę dobrze wypaść podczas meczu w Bydgoszczy, który jest bardzo ważny, bo ostatni przed spotkaniami o punkty. Kto się dobrze zaprezentuje przeciwko Grekom, ten będzie miał większe szanse zagrać przeciwko Irlandii Płn. w Chorzowie" - zauważył napastnik Lecha.

Z formy zadowolony był także Jakub Błaszczykowski, który jednak bardziej cieszy się, że w końcu jest w pełni zdrowy. "Dla mnie najważniejsze jest to, że wreszcie udało mi się przepracować od początku do końca bez żadnej kontuzji cały okres przygotowawczy" - mówił pomocnik Borussii Dortmund. "Przed tym sezonem mamy wielkie nadzieje na dobry wynik w Bundeslidze. Zespół się wzmocnił, a nie osłabił i rozpoczęliśmy rozgrywki od zwycięstwa. Sytuacja jest na pewno lepsza niż rok temu. Jeśli chodzi o kadrę, to mam nadzieję, że pokażemy w Bydgoszczy kilka ładnych akcji i zdobędziemy jakieś gole. Jesteśmy skoncentrowani, żeby ten mecz wygrać, choć wiemy, że Grecy to nie jest wcale łatwy rywal. Zobaczymy, co pokaże Obraniak. Jestem bardzo ciekawy, jak zaprezentuje się w czasie meczu. Gra we Francji i jest doświadczonym zawodnikiem, więc powinien sobie poradzić. A to, że nie mówi po polsku, nie jest żadnym problemem. Prawie każdy z nas gra za granicą i zetknął się z czymś takim jak bariera językowa. Piłka to nie jest sport, w którym trzeba dużo mówić. Wierzę, że awansujemy do finałów mistrzostw świata w RPA. Wszystko zależy tylko od nas. Jak wygramy wszystkie mecze, to awansujemy, nie zwracając uwagi na wyniki przeciwników. Mecz z Grecją ma nam pomóc w jak najlepszym przygotowaniu do spotkań o punkty" - zakończył Błaszczykowski.