Oficjalnie "Don Leo" nie przyznaje, że to właśnie nieznośni działacze są przyczyną wyjazdu kadry do Niemiec, bo zrobić tego po prostu nie może. Doskonale zdaje sobie jednak sprawę z tego, że jeżeli zgrupowanie odbędzie się w Polsce, prominenci z PZPN nie dadzą zawodnikom spokoju. "Leo wie, że działacze nie rozumieją, że w ten sposób szkodzą kadrze zamiast jej pomagać" - mówi anonimowo "Przeglądowi Sportowemu" jedna z osób doskonale zorientowana w realiach polskiej kadry.

Reklama

Selekcjoner naszej drużyny narodowej zgodził się, by osoby z PZPN mieszkały w tym samym hotelu, co kadrowicze podczas zgrupowania w RPA i teraz gorzko tego żałuje. "Dał im palec, a oni wzięli całą rękę. Teraz już tego błędu na pewno nie popełni" - twierdz informator "PS".

Czarę goryczy przelało ostatnie krótkie zgrupowanie przed meczem z Grecją. Sztab kadry Leo znów odczuł obecność przedstawicieli PZPN. Holender zapewnił swoich współpracowników, że taka sytuacja miała miejsce po raz ostatni.

W położonym pod Frankfurtem Muelheim kadrowicze powinni mieć spokój. Niemiecki hotel na kilka dni zamieni się w warowną twierdzę. "Byliśmy tam już wcześniej i mamy bardzo dobre wspomnienia" - tłumaczy wybór tego ośrodka Leo. "Powtarzałem to 100 tysięcy razy, ale powtórzę raz jeszcze. Spokój i koncentracja, to jest nam potrzebne" - dodaje Beenhakker.

Reklama