Trener Lecha Jacek Zieliński nie ma przed meczem z Brugge specjalnych zmartwień. Przeciwko Belgom będzie mógł wystawić swoich wszystkich najlepszych graczy. Także Roberta Lewandowskiego i Bartosza Bosackiego, którzy doznali kontuzji przed zgrupowaniem reprezentacji przed meczem z Grecją i w jego trakcie i nie zagrali w ostatnim meczu Lecha przeciw Polonii.

Reklama

Piłkarze z Poznania nie mogą też narzekać na losowanie. Spośród potencjalnych rywali akurat belgijski klub należał do najłatwiejszych. "Na pewno nie jest to tak silny przeciwnik jak Anderlecht czy Standard Liege, ale ma swoje atuty. Ma jednak również słabe punkty. Naszą rolą jest je znaleźć, a potem wykorzystać" - twierdzi Djurdjević.

Czy więc jedyną drużynę reprezentującą polski futbol w pucharach czeka łatwa przeprawa i pewny awans? Aż tak dobrze nie jest. "Zespół z Belgii jest w naszym zasięgu, ale tak jak po losowaniu uważam, że szanse są 50 na 50" - ocenia trener Zieliński.

Dokładnie takie same prognozy wydaje Włodzimierz Lubański, drugi trener Lokeren, doskonale zorientowany w belgijskim futbolu. "Brugge to dobry zespół, z dużym doświadczeniem na arenie międzynarodowej, od lat występujący w pucharach. W jego składzie gra kilku reprezentantów różnych krajów. Dlatego szanse obu drużyn oceniam po równo" - przestrzega Lubański.

Reklama

"Trudno porównać Club Brugge do jakiejś polskiej drużyny. Na pewno jest to zespół świetnie przygotowany motorycznie i to robi największe wrażenie. Mało w Polsce jest drużyn, które tyle biegają. W przodzie mają groźnych napastników, jest bardzo szybki Joseph Akpala i doświadczony Wesley Sonck. Dobre wrażenie robi też wchodzący z ławki Peruwiańczyk Daniel Chavez. Inna sprawa, że nie imponują oni ostatnio skutecznością, co jednak nie może nas uśpić" - dodaje poznański szkoleniowiec.

Forma napastników Brugge jest bardzo istotna, bowiem lechici mają dzisiaj jedno podstawowe zadanie: nie dać sobie strzelić gola. "Zadowoli nas każdy wynik bez straty bramki. Oczywiście każdy zwycięski, nawet 1:0" - przyznaje Djurdjević.

Zadanie jest ambitne, jednak może być trudne do zrealizowania. W swoim ostatnim ligowym meczu lechici przegrali z Polonią Warszawa, tracąc aż cztery gole. W Poznaniu nie wpadają z tego powodu w panikę. "Lech nie przegrał w lidze od prawie roku, jedna porażka więc nic nie zmienia" - zapewnia Djurdjević. "Zbyt długo gramy zawodowo w piłkę, żeby stracić wiarę w siebie po pojedynczej wpadce. Wręcz przeciwnie, jest w nas więcej ciśnienia, żeby się zrehabilitować. Po wygranej czasami mamy zbyt mocne przekonanie, że wszystko jest w porządku" - dodaje obrońca Lecha.

Reklama

Jak muszą zagrać zdobywcy Pucharu Polski, żeby osiągnąć korzystny wynik? "Przede wszystkim muszą grać odważnie. Rywale na razie nie są w najlepszej formie, niedawno zmienił się tam trener i jeszcze nie wszystko funkcjonuje tak, jak powinno" - mówi nam Lubański i podkreśla, że bardzo duże znaczenie dla końcowej rywalizacji będzie miał wynik pierwszego meczu. "Na wyjazdach Brugge gra średnio, ale z uwagi na bardzo fanatyczną publiczność są niezwykle groźni u siebie" - dodaje były reprezentant Polski.

Normalnie taki sam atut miałby w pierwszym meczu Lech, ale z powodu remontu stadionu w Poznaniu Kolejorz gra na niespełna 6-tysięcznym obiekcie Amiki Wronki. Wczoraj bilety nie cieszyły się takim zainteresowaniem jak zwykle przy meczach poznańskiej drużyny. Organizatorzy liczą, że ostatni tysiąc wejściówek rozejdzie się przed samym meczem.

"Wiadomo, że przy Bułgarskiej jest kilkadziesiąt tysięcy widzów i przy ich dopingu gra nam się o wiele lepiej. Jednak na razie gramy we Wronkach i musimy dostosować się do tego" - mówi Djurdjević. "To będzie bardzo ciężki mecz i dla nas, i dla rywali. Jednak w ubiegłym sezonie w Pucharze UEFA pokazaliśmy, że potrafimy dobrze zaprezentować się w Europie i mam nadzieję, że teraz będzie podobnie" - kończy serbski obrońca.