Przerażające jest to, że w najbliższych miesiącach może się okazać, iż liczba ustawionych była nawet dwukrotnie wyższa. Zatrzymywani sędziowie przyznają się także do oszustw przed lipcem 2003 roku, czyli gdy nie obowiązywała ustawa pozwalająca ścigać korupcję w sporcie. "Potwierdzam, że taka liczba pojawia się w naszych dokumentach, jakie uzyskaliśmy z prokuratury" - mówi "Faktowi" Michał Tomczak, szef Wydziału Dyscypliny PZPN.

Reklama

Niektóre kluby kupowały mecze hurtowo. Tak robiły m.in. Arka Gdynia i Górnik Polkowice. Działacze tego drugiego klubu próbowali wyreżyserować aż 60 spotkań, z czego 16 dotyczyło ekstraklasy, gdzie grali tylko jeden sezon. Za mecz z Lechem Poznań w czerwcu 2004 roku zaoferowali sędziemu Krzysztofowi S. aż 60 tysięcy złotych, ale i tak przegrali. "Niektórym nie udało się ustawić jakiegoś spotkania tylko dlatego, że wcześniej zrobił to ich rywal i przebił stawkę" - mówi jedna z osób, znająca kulisy mafijnego układu działającego w polskiej piłce.

Są sędziowie, którzy na szczeblu centralnym nigdy nie prowadzili uczciwie spotkania! Wiele wskazuje na to, że niektóre kolejki ligowe mogły być wyreżyserowane w całości. W 32. kolejce spotkań drugiej ligi w sezonie 2003/2004 tylko jeden z arbitrów, Arkadiusz Starobrat z Warszawy, nie ma postawionych zarzutów korupcyjnych. Prowadził on mecz Jagiellonia - Polar. Problem jednak w tym, że we wrocławskim klubie punktami... handlowali piłkarze.

W tej rundzie spotkań mecze w drugiej lidze prowadziły takie "asy", jak: Janusz O. z Radomia, Piotr K. z Katowic, Marcin P. ze Szczecina, Andrzej K. z Częstochowy, Mariusz G. z Łodzi i Adam K. z Poznania. Ten ostatni tak sędziował w spotkaniu Zagłębia Lubin z GKS Bełchatów (1:0), że omal nie doprowadził do zawału trenera gości - Mariusza Kurasa. "Na boisku sędziował Stevie Wonder" - porównywał arbitra do niewidomego amerykańskiego piosenkarza szkoleniowiec bełchatowskiej drużyny.

Reklama

Trudno mu się dziwić. Po tej porażce stracił szanse na awans. Jego GKS wszedł do I ligi rok później. Czy uczciwie? To sprawdzą śledczy, którzy już ustalili, że Arka Gdynia, która awansowała wtedy do ekstraklasy razem z bełchatowianami, kupiła większość meczów.