W marcu Wydział Dyscypliny PZPN zawiesił zamieszaną w aferę korupcyjną Arkę we wszystkich rozgrywkach pod rygorem natychmiastowej wykonalności. Później (12 kwietnia) nałożono na klub kolejne kary: zdegradowano do drugiej ligi, orzeczono 250 tys. zł grzywny i odjęto 5 pkt na starcie następnego sezonu. Jednocześnie Arkę odwieszono i mogła wrócić do gry, ale za nierozegrane wcześniej mecze przyznano walkowery rywalom gdynian.

Reklama

Środowa decyzja Komisji Odwoławczej PZPN cofnęła to postanowienie. W przypadku ekstraklasy nie ma większego problemu, bo znaleziono nowe terminy. Arka zagra 2 maja z Górnikiem Łęczna, a dwa tygodnie później z Widzewem.

Zamieszanie powstało jednak w przypadku Pucharu Polski. Tam Arka dotarła aż do ćwierćfinału i rozegrała nawet w tej fazie pierwsze spotkanie, remisując 1:1 w Płocku z Wisłą. Rewanżu jednak już nie było, bo Wisła dostała walkower. Finał rozgrywek zaplanowano na 1 maja (zagra w nim Korona z Dyskobolią), ale Arka - działając w zgodzie z procedurami - poprosiła PZPN o wyznaczenie nowego terminu spotkania z Wisłą.

"Rozpatrzymy ten wniosek, ale ten mecz się nie odbędzie, bo jest za późno. Szkoda mi Arki, bo ludzie obecnie tam pracujący nie odpowiadają za błędy z przeszłości. Na pewno klub stracił na decyzji Wydziału Gier dużo pod względem finansowym i sportowym. Jednak nie mamy do siebie pretensji, ponieważ działaliśmy zgodnie z przepisami PZPN" - tłumaczy się "Faktowi" przewodniczący Wydziału Gier, Wojciech Jugo.

Reklama

W Gdyni wściekli są działacze i piłkarze, którzy za wywalczenie Pucharu mieli obiecaną premię w wysokości miliona złotych. "Kilku z nich będzie się pewnie domagać odszkodowań od PZPN z powództwa cywilnego" - mówi Potargowicz.

Sprawa może trafić przed Trybunał Arbitrażowy do Spraw Sportu przy Polskim Komitecie Olimpijskim. W PZPN doskonale zdają sobie sprawę z tego, że narobili niezłego zamieszania. "Myślę, że rozsądnym rozwiązaniem tej sytuacji będzie przyznanie Arce jakichś ulg w przyszłym sezonie po degradacji. Może będzie to darowanie ujemnych punktów albo kary finansowej. Nie wiem i nie ja o tym zadecyduję" - mówi "Faktowi" Jugo.

Wiadomo jednak, że sprawą Arki zajmie się 7 maja zarząd PZPN. Ale już pojawiły się z Miodowej sugestie, żeby w zamian za odpuszczenie przez klub sprawy Pucharu Polski, zdjąć Arce trzy z kary pięciu ujemnych punktów. "Jeżeli dla PZPN Puchar Polski jest wart tyle samo co jedno zwycięstwo ligowe, to ja już niczego nie rozumiem. To śmieszna propozycja. My musimy walczyć o dobro naszego klubu" - tłumaczy Potargowicz.

Reklama

"Przez trzy walkowery straciliśmy około 2 milionów złotych. Zdajemy sobie sprawę, że mecz z Wisłą nie dojdzie do skutku, ale może być to nasza karta przetargowa w negocjacjach przy zmniejszeniu kary nałożonej na Arkę przez Wydział Dyscypliny. Ten organ popełnił ewidentny błąd, zawieszając nas" - dodał Piotr Wesołowski, sekretarz rady nadzorczej SSA Arka.

Działacze z Gdyni nie wykluczają, że złożą przeciw PZPN pozew o wysokie odszkodowanie. Ale ostateczne decyzje będą należały do rady nadzorczej klubu. A przede wszystkim do właściciela, Ryszarda Krauze, który w sobotę zjawi się w Gdyni. Po meczu z Cracovią spotka się z trenerem Wojciechem Stawowym i wtedy zdecyduje się też dalsza przyszłość tego szkoleniowca w Arce.