"Dlaczego chciałem odejść?" - powtarza pytanie Stawowy. "Rachunek jest prosty. Przegraliśmy trzy mecze z rzędu. Straciliśmy w nich 10 bramek, nie strzelając żadnej. A za wyniki odpowiadam ja. Ten zespół naprawdę potrafi grać w piłkę, tylko zapomniał, jak się walczy" - mówi trener.

Reklama

Jego decyzja o pozostaniu sprawiła, że działacze, kibice i piłkarze Arki złączyli swoje siły i murem stanęli za szkoleniowcem. "Jeśli w klubie pojawi się nowy trener, nie wyjdziemy na trening" - mówią jednym chórem zawodnicy. "Razem wpadliśmy w ten dołek i razem z niego wyjdziemy" - deklarują piłkarze. "Do tej pory nie spotkałem lepszego szkoleniowca" - dodaje Krzysztof Sobieraj.

Stawowy wysłuchał ich argumentów. Na razie zdecydował, że poprowadzi Arkę przeciwko Cracovii. Po końcowym gwizdku spotka się z Ryszardem Krauze, który specjalnie przylatuje na ten mecz. Rozmowa właściciela ze szkoleniowcem będzie decydująca w kwestii dalszych losów Stawowego w Gdyni. Na razie trener dostał znaczną podwyżkę. To znak ogromnego kredytu zaufania, jakim darzy go Krauze, który chciałby mieć w Gdyni za kilka lat europejskie puchary.

Swoją dalszą przyszłość w Arce Stawowy uzależnia też od postawy drużyny przeciwko Cracovii. "Po 0:6 w Lubinie byłem zdruzgotany" - mówi szkoleniowiec. "To moja druga tego typu wpadka. Kiedy prowadziłem w trzeciej lidze Proszowiankę, przegrałem na wyjeździe 1:7. Jednak w ekstraklasie takie wyniki są niedopuszczalne. W sobotę muszę zobaczyć zespół agresywny i walczący. Tego od chłopaków oczekuję" - mówi Stawowy.

Reklama

Piłkarze Arki mogą zatem upiec dwie pieczenie na jednym ogniu i zapewnić sobie warunki zbliżone do tych, jakie mieli w ekstraklasie, oraz zatrzymać w klubie trenera Stawowego. Po meczu z Cracovią dojdzie do spotkania zawodników i kadry szkoleniowej z prezesem Krauze, podczas którego żółto-niebiescy dowiedzą się zapewne, na jakich warunkach przyjdzie im egzystować w drugiej lidze. Dobra gra i ewentualne zwycięstwo nad Cracovią będzie z pewnością ogromną kartą przetargową w tych rozmowach.

Trener Stawowy po blamażu w Lubinie nie zamierza dokonywać w składzie większych zmian. W bramce wystąpi ponownie Norbert Witkowski, którego po spotkaniu z Zagłębiem musiały z pewnością boleć plecy od schylania się po piłki do siatki. Nie zagra jedynie Krzysztof Przytuła. Z powodu kontuzji kręgosłupa stoper żółto-niebieskich ten sezon ma już z głowy.

Najbliższego rywala Arki gdyński szkoleniowiec zna na wylot. Nic dziwnego - przeszedł przecież z Cracovią szlak od trzeciej ligi do ekstraklasy. "Z tamtego składu została większość chłopaków" - mówi. "Drużyna jest niby ta sama, ale teraz gra zupełnie inaczej niż wtedy, kiedy ja ją prowadziłem" - twierdzi trener.

Stawowy oglądał w telewizji relację rewanżowego półfinałowego meczu krakowian z Dyskobilią w Pucharze Polski. "Cracovia zagrała słabo, ale jestem przekonany, że w Gdyni zaprezentuje się ze znacznie lepszej strony" - twierdzi trener Arki. "Moja obecność na pewno zmobilizuje krakowskich piłkarzy" - kończy szkoleniowiec.