Feyenoord znalazł się w fatalnej sytuacji sportowej oraz finansowej i w barażach walczy o miejsce w Pucharze UEFA. Beenhakker uważa, że nie mógł zachować się inaczej. To przecież w Rotterdamie się urodził i tę drużynę prowadził wcześniej dwukrotnie. W 1999 roku zdobył z nią mistrzostwo Holandii.

Reklama

"W piątek zadzwonili do mnie z Feyenoordu i zaproponowali pracę. Musiałem przespać się z tym jedną noc. Podjąłem wyzwanie i cały weekend spędziłem na rozmowach z asystentami, którzy będą mi pomagać w pracy w Rotterdamie. Chciałbym mocno podkreślić, że na pierwszym miejscu w mojej pracy stawiam jednak dobro reprezentacji Polski" - zaklina się w rozmowie z "Faktem" Leo.

Decyzja selekcjonera wprowadziła w osłupienie nie tylko Polaków. "W Holandii też wszyscy są zszokowani. Szefowie klubu liczą, że jego autorytet pomoże uratować ten sezon" - mówi Faktowi Włodzimierz Smolarek, który szkoli młodzież Feyenoordu.

Beenhakker zaczyna pracę od dziś. Poprowadzi pierwszy trening. "Musieliśmy wstrząsnąć drużyną i dlatego zadzwoniłem do Leo. On jest w stanie tego dokonać" - zapewnia menedżer Feyenoordu Peter Bosz.

Wyjazd do Holandii sprawi, że Beenhakker nie obejrzy kilku ważnych spotkań ligowych w Polsce. Prezes PZPN Michał Listkiewicz nie widzi w tym niczego złego. "Leo przedstawił mi, na jakim etapie znajdują się przygotowania do meczów reprezentacji. Przedyskutowaliśmy plan obserwacji zawodników w meczach ligowych pod kątem selekcji na mecze z Azerbejdżanem i Armenią. Uznałem, że przez dziesięć dni Leo może służyć pomocą klubowi, z którym osiągnął tak wiele" - powiedział Listkiewicz.

Reklama

Choć obaj panowie trochę naginają fakty, bo przecież to nie 10 dni, a blisko dwa tygodnie, mamy nadzieję, że ten rozbrat z kadrą nie zaszkodzi nam w meczach z Armenią i Azerbejdżanem. Jeśli bowiem stracimy tam punkty, Beenhakker będzie się musiał gęsto tłumaczyć z niespodziewanego wypadu do Holandii.

"Spokojnie, Leo myśli już o mistrzostwach Europy w 2012 roku. Nie ma więc mowy, że opuszcza nasz okręt. Krótka praca w Feyenoordzie to tylko przysługa i inaczej nie można tego traktować" - uważa Smolarek.

Część kibiców Feyenoordu była przeciwko zatrudnieniu Leo. Wciąż nie mogą mu darować, że w 2000 roku odszedł z De Kuip do odwiecznego rywala, Ajaksu Amsterdam. "Jestem zawodowcem, który nigdy nie związuje się z jednym klubem. Teraz będę pracował w Rotterdamie maksymalnie dwa tygodnie" - mówi Holendrom Beenhakker.