Zgodnie z wprowadzoną przez szefa FIFA Seppa Blattera zasadą rotacji mundial w 2014 roku ma odbyć się w Ameryce Południowej. Początkowo chęć zorganizowania największej futbolowej imprezy świata zgłaszały także Argentyna i Kolumbia, jednak z powodów gospodarczo-politycznych wycofały się już w przedbiegach. W kwietniu, gdy mijał ostateczny termin zgłaszania kandydatur, do FIFA trafił tylko wniosek Brazylii.

Reklama

"To, że nie macie przeciwników nie znaczy, że juz otrzymaliście organizację" - studzi entuzjazm Brazylijczyków Blatter. I ostrzega: "Przed Brazylią jeszcze daleka droga".

Przed tygodniem FIFA przesłała stronie brazylijskiej liczący 92 stronice dokument. Znalazło się w nim 141 podstawowych wymogów, jakie musi spełnić organizator. "Nadzorowałem organizację wielu wielkich imprez sportowy, ale nigdy nie widziałem czegoś tak skomplikowanego" - martwi sie główny koordynator Brasil 2014, Rui Rodrigues.

Stawiane przez FIFA wymogi są ponoć niezwykle drobiazgowe, a 10 z nich adresowane jest bezpośrednio do władz kraju. Chodzi o wprowadzenie pewnych rozstrzygnięć prawnych oraz gwarancje finansowe, bez których impreza nie mogłaby się odbyć. Na te poprawki rząd ma czas do końca lipca. Spieszyć muszą się wszyscy, ale najbardziej komitet organizacyjny, któremu 30 maja upływa termin złożenia szczegółowego biznes planu.

Reklama

Mimo, ze latynosi znani są raczej z opieszałości, w tym przypadku przygotowania idą pełną parą. Rząd tworzy już specjalną grupę roboczą złożoną z przedstawicieli ministerstw sportu i kultury, zdrowia, spraw wewnętrznych, gospodarki, sprawiedliwości, transportu, środowiska, budownictwa i kilku innych.

Prezydent Lula da Silva deklaruje, że politycy "wchodzą do gry" i zrobią wszystko, by "mecz" zakończyć wygraną. O stuprocentowym poparciu zapewnia także przewodniczący parlamentu. "To wielka szansa dla rozwoju naszego kraju, to inwestycje, miejsca pracy, promocja w świecie i olbrzymie wpływy" - wyjaśnia Renan Calheiros. "Staniemy na głowie, by te mistrzostwa dostać" - dodaje.

O poparcie dla kandydatury na świecie zabiegać mają między innymi słynny piłkarz Pele, a także inny znany Brazylijczyk, pisarz Paulo Coelho. "Chcę w ten sposób pomóc mojej ojczyźnie. Byłem na mundialu w Niemczech, widziałem jak ten kraj się zmieniał. Mam nadzieję, że podobnie będzie i u nas. To świetny impuls do rozwoju" - tak Coelho tłumaczy dlaczego wsparł komitet organizacyjny.

Reklama

Nad Wisłą dobrze wiemy, ile wysiłku wymaga organizacja wielkiej imprezy. Brazylia jest w podobnej, o ile nie trudniejszej sytuacji od nas. Na przygotowania zostało jej bowiem zaledwie 6 lat (FIFA chce, żeby wszystko było gotowe na Puchar Konfederacji w 2013 roku).

Paradoksalnie, w tym najbardziej piłkarskim kraju świata główny problem stanowi brak stadionów. Słynna Maracana w Rio, czy Morumbi w Sao Paulo są olbrzymie jednak z poprzedniej epoki. Brazylijczycy będą musieli wybudować 11 zupełnie nowych piłkarskich aren. Ostać ma się jedynie kultowa Maracana, której zostanie zafundowana kolejna gruntowna przebudowa (właśnie jest modernizowana na lipcowe Igrzyska Panamerykańskie).

Poza tym, tak jak w przypadku Polski i Ukrainy, konieczne są też olbrzymie inwestycje w rozbudowę i modernizację infrastruktury. Potrzebne są nowe autostrady, hotele, sprawna sieć połączeń lotniczych. Dodatkowo wszystko musi spełniać najwyższe standardy bezpieczeństwa. Dziś Brazylia nie jest gotowa na przyjęcie kibiców z całego świata, jednak nie brakuje jej zapału i entuzjazmu. "Staniemy na głowie, żeby najpierw mundial dostać, a potem go perfekcyjnie zorganizować" - deklaruje Ricardo Teixeira, szef brazylijskiego związku piłkarskiego (CBF)