W 70. minucie Ryan Giggs po podaniu od Paula Scholesa znalazł się sam na sam z bramkarzem Chelsea. W ostatniej chwili piłkę wybił mu jednak agresywnie interweniujący Michael Essien. "Tam był ewidentny faul. W tej sytuacji należał się nam rzut karny, który mógłby mieć kluczowe znaczenie dla losów tego spotkania" - grzmiał po spotkaniu Alex Ferguson, szkoleniowiec Manchesteru, pisze "Życie Warszawy".

Giggs miał szansę na zdobycie gola jeszcze w 104. minucie, ale zamiast piłki wepchnął do bramki... golkipera rywali, który złapał futbolówkę. "Obaj z arbitrem wiemy, że zdobyłem wówczas gola. Cech nie zdołał zatrzyma piłki. Wpadł z nią do bramki" - mówił rozżalony Giggs. Inaczej tę sytuację widzi bramkarz Chelsea: "Giggs wpadł na mnie, kopnął w twarz i uderzył w plecy, ale zatrzymałem piłkę przed linią bramkową" - zapewnia Cech.

Reklama